Antonowo

źródło zdjęcia: rzecz-pospolita.com
Edward Gąsiewski część 2
Naszą ulubioną, niemal narodową potrawą były bliny robione z tartych ziemniaków z dodatkiem pszennej mąki. Obowiązkowo musiały trochę podkisnąć a następnie były pieczone w piecu chlebowym co powodowało, że były pulchne i bardzo smaczne. Jeszcze ciepłe smarowaliśmy smalcem lub twarogiem i śmietaną. Matka piekła je zawsze w czwartek i niedzielę, poza tym jedliśmy zupy, ziemniaki i rozmaite sosy. Jak nie było do sosu mięsa to obowiązkowo był kawał gotowanego boczku. Każdy dostawał swoją porcję i musiał ją zjeść „do czysta”, nie było tak jak dzisiaj marudzenia, że to takie albo owakie.
Od czasu do czasu Ojciec zabijał byka lub jałówkę, na bieżąco były bite świnie a pod jesień kastrowane wcześniej barany, które wtedy były bardzo tłuste. Kapuśniak z taką baraniną był wyśmienity. Jedzenia nam nie brakowało ale trzeba przyznać, że wielu ludzi żyło biednie a dzieci z tych rodzin chodziły „po służbie”.
Czytaj więcej…