Wspomnienia Mikołaja Zubika cz. IX – ponad 40 lat w Pomorsku

1źródło zdjęcia: Mikołaj Zubik

Pierwsi osadnicy, którzy zaczęli przybywać w te strony byli to ludzie z Centralnej Polski, przeważnie najemnicy rolni, służba folwarczna i tzw. wówczas biedota wiejska, która niczego nie mogła się dorobić w latach międzywojennych za rządów sanacji. W nieco późniejszym okresie zaczęli napływać osadnicy zza Bugu i Sanu, oraz osadnicy wojskowi. W związku z napływem osadników zaczęły się wyłaniać różne palące potrzeby gospodarczo-społeczne, oświaty i kultury. I tak – wieś Pomorsko rozbudowana na prawym brzegu Odry, a połowa ziemi uprawnej znajduje się po lewej stronie rzeki. Tubylcy korzystali z promu, którym to dojazd był do pól, a także do Zielonej Góry. Prom ten wycofujący się front wojsk niemieckich podminował i zatopił go przy prawym brzegu. Czytaj więcej…

Wspomnienie Mikołaja Zubika cz. VIII – pierwsi osadnicy Pomorska i okolic

3

źródło zdjęcia: Mikołaj Zubik

Na Ziemie Odzyskane przybyłem w pierwszych dniach lipca 1945 roku z Poznania. W szpitalu „Przemienienie Pańskie” leczyłem rany wojenne, a przetransportowano nas tu – grupę ok. 15 osób, niedobitków działań wojennych, ze stalagu XI aż z Altengrabow. Byli to jeńcy wojenni z 1939 roku, a także wielu z Powstania Warszawskiego oraz ja z dywizji im. T. Kościuszki – uczestnik bitwy pod Lenino. Tu w Poznaniu zapoznałem się z panem Czesławem Goleńczakiem, który wówczas był milicjantem w Brodach. On mi podsunął myśl, abym jechał na zachód – na Ziemie Odzyskane. Czytaj więcej…

Wspomnienia Mikołaja Zubika cz. VII – niemiecka niewola

3

źródło zdjęcia: Mikołaj Zubik

O świcie 13 października odzyskałem przytomność w niemieckim okopie. Leżałem na kawałku papy, czułem się bardzo zmęczony, w uszach mi dzwoniło, a w prawej nodze poniżej kolana, prowizorycznie przez kogoś obandażowanej, czułem dotkliwy ból. Niemcy nie zwracali na mnie uwagi, jedni obserwowali front, inni dyskutowali lub jedli spokojnie śniadanie. Usiadłszy zacząłem szukać w pamięci odpowiedzi na pytanie, jak się tu znalazłem. Szukając w kieszeniach papierosów, po nieładzie panującym w moich rzeczach poznałem, że byłem uprzednio dokładnie obszukany. Znalazłszy papierosa wziąłem go do ust i ssałem niezapalonego, ponieważ nie miałem zapałek. Jakiś Niemiec rzucił w moją stronę pudełko, podziękowałem skinieniem głowy. Czytaj więcej…

Wspomnienia Mikołaja Zubika cz. VI – bitwa pod Lenino

3

źródło zdjęcia: Mikołaj Zubik

Rozmawialiśmy po polsku, to przynosiło nam wielką radość, bo przypominało Ojczyznę. Każdego dnia było nas coraz więcej, rodacy przybywali z różnych stron w pojedynkę i grupami, ci którzy chcieli walczyć za Polskę. W polskiej armii!
W Riazaniu na stacji kolejowej Diwowo, gdzie zatrzymał się nasz pociąg, zobaczyliśmy ku ogromnej radości polskich żołnierzy w rogatywkach i nowych mundurach. Zrobiło się gwarno: powitania, radość, pytania o pochodzenie – „Chłopaki! Może ktoś z was jest z Białegostoku? Albo z Lublina?!” Były to bardzo radosne spotkania – po powitaniu. Czytaj więcej…

Wspomnienia Mikołaja Zubika cz. V – więzień Kraju Rad

3

źródło zdjęcia: Mikołaj Zubik

Po czasie w głodzie i chłodzie przed zachodem słońca pociąg zatrzymał się na polach Baszkirii, gdzie nas wyładowano. Poszczególne kompanie ruszyły pieszo po zasypanych śniegiem drogach do niedalekiego miasteczka Iszynbajew, rozbudowanego na prawym brzegu rzeki Białej u stóp gór Uralskich. Jest to Baszkirska ASRR, stolica Ufa. Tu o zmroku wprowadzono nas do wielkiej klubowej sali, z której wywoływano poszczególne kompanie do pobliskiej łaźni. Z powodu tak licznej grupy ludzi do kąpieli, kolej na moją drużynę wypadła około godziny 4-5 następnego dnia. Po tej kąpieli wyprawiono nas do tatarskiej wioski Ałagwat, gdzie dotarliśmy o wschodzie słońca. Tu porucznik wyznaczył mi jedną z ulic, na której miałem zakwaterować swą drużynę. Czytaj więcej…

Wspomnienia Mikołaja Zubika cz. IV – aż na Uralu

3

źródło zdjęcia: Mikołaj Zubik

Tu zastaliśmy setki tysięcy takich tułaczy jak my. Byli tu ludzie z tarnopolskiego, lwowskiego, stanisławowskiego, Białorusi a też Bukowiny i Besarabii. Tu dowiedzieliśmy się, że ojciec narodów – Stalin – określił nas jako element „nienadiozny” i nakazał zdjąć nas z wojsk frontowych. Dotyczyło to również niektórych oficerów, którzy brali udział w kampanii wrześniowej, zajmując wyżej wspomniane tereny. Tutaj pod gołym niebem dwie doby koczowaliśmy bez kawałka chleba, czy chociażby garnuszka herbaty – o tak to zaciskała się pętla głodowa na naszej Bogu ducha winnej szyi. Trzeciego dnia zebrano nas ok. 30 chłopa i skierowano do jednego z kołchozów odległego o ok. 15 km do roboty przy sianie. Osłabiony i głodny nie byłem w stanie tam dojść, upadłem pod płotem, ażeby zebrać siły a tu podeszła do mnie jakaś staruszka z płaczem mówiąc „a może i mój syn gdzieś tak leży”. Pamiętam – pierwszy raz w swoim życiu poprosiłem o kawałek chleba. Czytaj więcej…

Wspomnienia Mikołaja Zubika cz. III – moja wojenna tułaczka

3

źródło zdjęcia: Mikołaj Zubik

Moja tułaczka wojenna była dla mnie tym boleśniejsza, że nigdy do dnia dzisiejszego nie opuszcza mnie myśl o ojczystych stronach, gdzie mijały me beztroskie lata. A tą drogą dla mnie miejscowością było powiatowe miasto Zaleszczyki. Miasteczko Zaleszczyki to słynne uzdrowisko – tu w swoim czasie wypoczywał marszałek Piłsudski Tu morele, winnice, pomidory, winobrania, piękne plaże na brzegach Dniestru. Należy wspomnieć, że do Zaleszczyk trzy razy w tygodniu z Warszawy biegała tzw. „Lux Torpeda”. A pensjonaty jak i plaże były zapełnione wczasowiczami. A wszystko to zburzyła bezpowrotnie wojna. Moja tułaczka, jak wielu innych, rozpoczęła się dopiero w 1941 roku. Czytaj więcej…

Wspomnienia Mikołaja Zubika cz. II – za mało środków do życia, za dużo żeby umierać

3

źródło zdjęcia: Mikołaj Zubik

Zaleszczyki – miasto uzdrowiskowe, które okala Dniestr z trzech stron, tysiące wczasowiczów, miłosne hulanki, różne wybryki, a nam uczniom pozwalano raz w tygodniu kąpać się i pohasać w wodzie, i to nie dłużej jak 1 godzinę. Tak było i w innych zakładach rzemieślniczych. Często zadawałem sobie pytanie: kto kieruje tak niesprawiedliwie życiem na ziemi – jedni piją, hulają, bawią się inni zaś harują całymi dniami na wpół głodni i obdarci. Czas mijał (lato i zima), nic więcej tylko pilna i wytężona praca. W takich warunkach kończę termin i powracam do rodzinnej wsi. Jesienią i zimą prowadzę warsztat, wiosną i latem podejmuję pracę w cegielni oddalonej o 7 km, dokąd chodzić trzeba było pieszo. Mimo bardzo skromnego trybu życia, niedostatek pokonać trudno. Prawie co roku, tuż po Wielkanocy, dawał o sobie znać tzw. „przednówek” tj. stare zapasy zboża kończą się, a nowego chleba jeszcze nie ma. Czytaj więcej…

Wspomnienia Mikołaja Zubika cz.I – Dzieciństwo

3

źródło zdjęcia: Mikołaj Zubik

Starsi mieszkańcy Pomorska pamiętają Mikołaja Zubika – wieloletniego społecznika, który zmarł w 1990 roku. W tym roku, 25 lat po śmierci, jego córka Maryla Żurawik udostępniła zapiski i zdjęcia swojego ojca, który będąc na emeryturze od końca lat 70-tych ubiegłego wieku spisywał swoje wspomnienia. Mikołaj Zubik brał także udział w konkursach literackich, część jego wspomnień ukazała się w książce Mój dom nad Odrą i w artykułach gazet.
Pani Maryla Żurawik przekazując zapiski powiedziała: Ojciec na pewno nie miałby nic przeciwko, żeby opublikować jego wspomnienia a nawet byłby zadowolony, że jego wspomnienia ktoś chce czytać. Czytaj więcej…

Najlepiej być na swoim…

knowledge-1052010_640

źródło zdjęcia: darmowe zdjęcia

Kiedy zapytałem Panią Helenę za czym tęskni najbardziej, w Jej oczach pojawiły się łzy: do dnia dzisiejszego najbardziej tęsknię za domem, bo to „było swoje”, a tu jestem „na obcym”… . Jest koniec maja 2007 r. Sycowice.
Moje panieńskie nazwisko to Helena Downar. Urodziłam się 20 lutego 1921 r. w otoczonym lasami folwarku Milidowszczyzna w gminie Krewo, w powiecie oszmiańskim na ziemi wileńskiej. Folwark ten był naszą własnością, miałam pięć sióstr i jednego brata którego później zamordowali sowieci. Do czteroklasowej szkoły w Czerkasach, chodziliśmy piechotą ze cztery kilometry, a w zimie Ojciec lub parobek podwoził nas saniami. Lata były słoneczne i gorące, a zimy srogie. W listopadzie leżał już kopny śnieg, a bez sań nigdzie nie można było się ruszyć. Najbliższą ludzką osadą odległą od nas o około 1,5 km była Kozarowszczyna, gdzie był majątek ziemski i niewielka wieś którą w większości zamieszkiwali Polacy. Czytaj więcej…

Nasz serwis wykorzystuje pliki "cookie". W przypadku braku zgody prosimy opuœścić stronę lub zablokować możliwośœć zapisywania plików "cookie" w ustawieniach przeglądarki.