16 Sie
My i Niemcy…

źródło zdjęcia: Harry Eckert
„Szanowny Pan Cezary Woch, Sołtys Sycowic!
Przed pięcioma laty, miało miejsce pierwsze oficjalne spotkanie byłych i obecnych mieszkańców Sycowic. Od tamtego czasu stało się ono spotkaniem przyjaciół. Widujemy się każdego roku i życzę sobie, żeby tak pozostało. Jak każdego roku, także i 14.06.2014 o godz. 10:00 spotkaliśmy się w starej szkole. Witaliśmy się jak przyjaciele. Serca biją wtedy mocniej, a my Niemcy wzruszamy się gościnnością gospodarzy. Zostaliśmy zaproszeni na wspólne i bogato przygotowane śniadanie. Jedliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a śniadanie przebiegało w przyjacielskiej atmosferze. Było wspaniale. Muszę szczególne podziękowania skierować do pań, które to śniadanie przygotowały. „Dziękujemy”… ! Po jakimś czasie, Pan Cezary zaprosił nas na niezapomnianą przejażdżkę wozem konnym w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Udaliśmy się do miejsca gdzie znajdują się żubry. Cała powierzchnia na której żyją te zwierzęta jest w całości ogrodzona. Jest to miejsce otoczone lasem, łąkami i ugorami. Podziwialiśmy cztery dorosłe sztuki i jedno młode. Jazda trwała w dalszym ciągu przez sosnowe i świerkowe lasy, buczyny i lasy mieszane, gdzie widzieliśmy ślady dzików. Dzięki tej wyprawie, Pan Sołtys poprzez naturę wskrzesił w naszej pamięci coś pięknego: raj dla ludzi i zwierząt… . Po powrocie z przejażdżki, w starej szkole czekał już na nas stół nakryty do obiadu. Co za widok! Apetyty urosły, wszystko smakowało wspaniale. „Dziękujemy“… ! Rozmawialiśmy za pomocą „rąk i nóg“, resztę tłumaczyła Pani Małgosia. Jej także dziękujemy. Mam nadzieję, że jeszcze coś takiego przeżyjemy. Dzień kończył się powoli, a Berlińczycy zbierali się do drogi żegnając się serdecznie, z nadzieją na ponowne spotkanie. Moja żona i ja pozostaliśmy, spędzając noc w swojej przyczepie kempingowej. Ja po raz pierwszy od 69 lat spałem w Sycowicach. To była cicha i spokojna noc, ukojenie dla duszy, spędzona „w otoczeniu” przyjaciół. Małgosia i jej mąż zaprosili mnie z żoną na śniadanie do ogrodu. Właściciel mojego domu rodzinnego jest Jej sąsiadem , to dobry i pomocny człowiek. Po śniadaniu omówiłem jeszcze wiele spraw z Panem Sołtysem, uznaliśmy, że jest jeszcze wiele do zrobienia i my to zrobimy. Pożegnanie było serdeczne i wzruszające. Pozdrowienia dla wszystkich!” A jak to się zaczęło? Kiedy zrobiono pierwszy krok do wzajemnego zbliżenia się i pojednania? Czy Polacy i Niemcy pomimo dramatycznej przeszłości są w stanie wybaczyć sobie wzajemne urazy i budować nową bezpieczną przyszłość? Cofnijmy się nieco wstecz. Harry Horlitz z Poczdamu, mieszkaniec Sycowic do roku 1945, w artykule zamieszczonym w niemieckiej prasie w dniu 09.08.2009 roku napisał: „Dla wielu Niemców, którzy w wyniku II wojny światowej stracili kontakt ze swoją ojczyzną, nawiązywanie przyjacielskich relacji z mieszkańcami swojej byłej ojczyzny nie jest zrozumiałe. Ja jako osoba do kontaktów byłych mieszkańców miejscowości Leitersdorf (Sycowice) w Polsce otrzymałem zaproszenie z rąk Sołtysa wsi Pana Cezarego Wocha do wzięcia udziału w święcie wiejskim, zaplanowanym na 06.06.2009 roku w Sycowicach i do wspólnego obchodzenia tego święta, podkreślającego naszą przyjaźń z obecnymi mieszkańcami miejscowości”. Natomiast w swoich wspomnieniach spisanych w dniu 16.10.2013 roku w Poczdamie, kontynuował: „Nie żywię nienawiści do polskich obywateli, którzy dziś zamieszkują dom moich rodziców, bo oni sami wcześniej zostali wypędzeni/wygnani ze swoich domów. Te okropne dzieje nie mogą się więcej wydarzyć! Moja rodzina ma ogromną nadzieję, że będziemy nadal pielęgnować dobre stosunki pomiędzy Polakami i Niemcami”. Heinz Pfeiffer, również mieszkaniec Sycowic do roku 1945, na spotkaniu w Berlinie w dniu 5 czerwca 2010 roku, zwrócił się do przybyłych Sycowiczan takimi oto pięknymi słowy: „Kochani Goście, kochani Mieszkańcy Sycowic, kochani Rodacy! Znowu minął rok i chciałbym Was powitać bardzo serdecznie na naszym spotkaniu. Jest ono szczególne, ponieważ gościmy po raz pierwszy specjalne osoby, gości z naszej miejscowości ojczystej Leitersdorf/Sycowice, których witamy serdecznie. Nie znamy się jeszcze nawzajem zbyt dobrze, jednakże coś nas łączy, a mianowicie miejsce, w którym Wy żyjecie – my się tam urodziliśmy… . Żałujemy bardzo, że do tego spotkania dochodzi dopiero po 65 latach, ale nigdy nie jest za późno. Chcemy wykorzystać najbliższy nam czas, aby nawiązać uczciwe i ludzkie stosunki. Wy wyciągnęliście do nas dłoń, zapraszając nas na święto wsi 6 czerwca 2009 roku. Dłoń tę przyjmujemy dziękczynnie i ściskamy serdecznie. Pragnęlibyśmy, aby ludzie, którzy zamieszkują dziś w Sycowicach, mogli żyć radośnie i szczęśliwie”. W taki oto właśnie sposób mieszkańcy niewielkiej wsi Sycowice być może ku zaskoczeniu wielu, zmieniają stereotypy i na miarę swoich możliwości świadomie budują bezpieczną i nowoczesną Europę XXI wieku. Mam nadzieję, że nasze doświadczenia posłużą innym, do brania dobrego przykładu i świadomego tworzenia lepszej, wspólnej przyszłości.Cezary Woch
Tagi: Niemcy
Drukuj artykuł
Jeden komentarz do artykułu “My i Niemcy…”
Komentarz wyraża opinie wyłącznie jego autora. Redakcja portalu sycowice.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Październik 8th, 2014 at 21:27
Wbrew pozorom takich kontaktów mamy w ostatnim czasie coraz więcej. W przypadku Smolna Wielkiego, gdzie mieszkam, nie ma to tak zorganizowanego charakteru.Wizyty byłych mieszkańców to najczęściej owoc prywatnych kontaktów pomiędzy mieszkańcami. Sam niejednokrotnie organizowałem takie spotkania ( ewenementem była nawet wizyta australijskich potomków dawnych mieszkańców Smolna), ale są one jednak rzadkie i sporadyczne. W związku z tym, że od dawna zajmuję się teamtyką historii tej wsi i najbliższych okolic, mam najrozleglejsze kontakty z byłymi mieszkańcami. Opisuję to wszystko na moim blogu- http://www.smolnowielkie.blogspot.com Proszę darować mi autoreklamę, ale uważam, że wzajemne poznawanie polega też na wymianie informacji i poglądów na temat naszej wspólnej historii. Jej odkłamywanie to ważny element naszej współpracy. Nasi goście mieli mgliste pojęcie o tym skąd przybyli nasi pierwsi osadnicy i dlaczego. mijają już powoli ( na szczęście) czasy rewanżyzmu i straszenie powrotem Niemców na te tereny, co widać choćby po wzmożonych kontaktach naszych mieszkańców ale i samorządów z partnerami z Niemiec.