Drukuj artykuł Drukuj artykuł

Jak nie wiadomo o co naprawdę chodzi, to chodzi o pieniądze, czy o … politykę?

pieniądze

źródło zdjęcia: sxc.hu

Wytyczenie sobie wielkich celów nie kosztuje ani odrobinę więcej niż wytyczenie sobie celów małych” - Jack Canfield Artykuł dwojga radnych Rady Miejskiej Czerwieńska Pani Ewy Wójtowicz i Pana Cezarego WochaBudżet a polityka” powinien był wywołać (i … domyślam się, że takie miało być między innymi założenie jego opublikowania) publiczną, społeczną dyskusję na temat stanu wykorzystania środków finansowych i gospodarowania budżetem Gminy Czerwieńsk. Artykuł, w moim mniemaniu, nie miał się stać aktem rozpaczy dwójki radnych, lecz żywym przykładem demokratycznych aktywności lokalnej społeczności, która powinna być poinformowana, a nawet doinformowana, co dzieje się w ich własnym gospodarstwie, bo przecież za takowe uznać możemy lokalne terytorium, jakim jest gmina i jej społeczeństwo. Zarzucanie autorom populistycznych praktyk z troski o kolejne wybory jest absolutną demagogią, ponieważ oboje Radni jako reprezentujący swój elektorat są bezpośrednimi uczestnikami tworzenia i zatwierdzania kolejnych budżetów, a zatem, poniekąd, biją również sami w siebie, co inni mogliby odczytać jako ich słabość. A jednak dla nich obojga nie stanowi to istotnego zagrożenia ich wiarygodności, bowiem, przede wszystkim widzą sedno problemu, czyli ponadprzeciętne zadłużenie swojego środowiska terytorialnego – Gminy i jako lojalni wobec wyborców reprezentanci pragną zwrócić szczególną uwagę na zagrożenia i skutki, jakie może to niefrasobliwe zadłużanie wywołać w przyszłości – i nie chodzi tu o lata świetlne, a o całkiem najbliższą przyszłość. Po przeczytaniu artykułu „Budżet a polityka” postanowiłam wnieść mój głos w dyskusji na jego temat i, nie ukrywam, liczyłam na bardzo szeroki, rzeczowy oddźwięk wśród Wszystkich zainteresowanych, w tym tak zwanego szerokiego społeczeństwa, do którego i ja sama należę. Nawet na łamach strony sycowice.net pozwoliłam sobie na nazwanie autorów artykułu świetnymi marketingowcami, bo tak napisany artykuł bezwzględnie powinien dyskusję wywołać. I co? W numerze 252 „U Nas” znajduję enigmatyczne stwierdzenie burmistrza, że autorzy po prostu nie mają racji, insynuują, manipulują i burmistrz z tego powodu czuje się zażenowany (ot, typowy stan u męża stanu), spostrzeżenia, czy raczej – wynurzenia radnego, który m.in. uważa, że szkoła licząca 60 uczniów jest placówką rozwojową (czytam: godną zwiększenia nakładów pieniężnych). A jaki jest koszt utrzymania jednego ucznia w takiej placówce? Czy zainteresowani wiedzą, co to są koszty stałe i zmienne? – wracam do myśli z mojego artykułu – czy opłaca się, nawet ze społecznego punktu widzenia, wybudowania basenu dla jednego pływaka? Oczywiście przejaskrawiam problem, ale takie jest prawo autora. Jeśli kogoś stać, to niech wybuduje dla swojego jedynego dziecka super wyposażoną szkołę, zatrudni nauczycieli od każdego przedmiotu, sekretarki, itd., ale nie będzie to pochłaniać publicznych pieniędzy, które przesunięte do innej inwestycji, mogłyby dać zdecydowanie korzystniejszą stopę zwrotu. A tak na marginesie, niejedna już szkoła w Polsce została dofinansowana z dotacji wniesionych przez rodziców, bądź z ich inicjatywy znaleźli się sponsorzy, którzy sfinansowali prace na rzecz szkoły. Inni autorzy, nie mając do wniesienia do dyskusji nic rzeczowego, a chcący chyba zaistnieć,po prostu się obrażają, albo przepraszają za świat cały (a szczególnie za „nieodpowiedzialnych” radnych, jakby oni sami nie byli osobami w pełni zdolnymi do czynności prawnych), a jeszcze inni będący osobami publicznymi zamiast głos zabrać – z jakichś, sobie wiadomych powodów, milczą. Niestety, zamiast rzeczowej dyskusji o bardzo realnym zagrożeniu braku wypłacalności Gminy Czerwieńsk i wprowadzenia komisarycznego zarządzania przez Regionalną Izbę Obrachunkową mamy personalny atak na autorów artykułu za to, że ośmielili się poinformować społeczeństwo o katastrofalnym zadłużeniu Gminy. Nikt też nie wskazuje konkretnych możliwości pozyskiwania funduszy przez Gminę z prowadzonej działalności gospodarczej, nowych inicjatyw inwestycyjnych prywatnych przedsiębiorców, zainicjowanych przez organy Gminy. Spływ środków unijnych do Czerwieńska nie jest niczyją zasługą, a jedynie konsekwencją wypełnienia „na czas” odpowiednich formularzy. Owszem możliwość wykorzystania tych funduszy jest najczęściej obwarowana tzw. udziałem własnym, ale dobrze gospodarujący zarządca, przede wszystkim, wiedząc o tej zasadzie, szukałby możliwości zarobienia, a nie wchodzenia w zadłużenie. Dziwię się, dlaczego nikt z mieszkańców Gminy po prostu nie zapytał, czy Gminę stać na konkretne inwestycje i kolejne kredyty, dlaczego nikt nie zaproponował przeprowadzenia obliczeń zgodnych z kanonami rachunku ekonomicznego – czy dane inwestycje nie pogrążą finansowo Gminę i jej Społeczność. Szanowni Mieszkańcy Gminy Czerwieńsk: przekroczenie pewnego pułapu zadłużenia gminy (jest BLISKO!) może oznaczać dla wszystkich dodatkowe opodatkowanie mieszkańców, albo cięcia, których zwykły obywatel Gminy nawet nie jest w stanie przewidzieć – są gminy w Polsce, gdzie np. Zakład Energetyczny wyłączył prąd i nie ma oświetlenia na ulicach, bo nie zostały uregulowane należności za energię elektryczną. Macie Państwo w Gminie Komisję Budżetu i Finansów z Przewodniczącym Panem Wiesławem Kwaśniewskim – powinien być najbardziej kompetentną osobą do udzielenia odpowiedzi na wyżej postawione pytania. Może trzeba Go o to zapytać, bo sam, z własnej inicjatywy, w swoim „Liście do redakcji” w kolejnym numerze „U Nas” żadnych konkretnych rozwiązań nie podaje. Wspomina mój artykuł z nr 252 pisząc o konieczności zapoznania się z realiami gminy i kraju (a dopiero potem przyjdzie czas na wyciąganie wniosków). Tylko nie bardzo rozumiem, kto ma się z tymi realiami zapoznać – ja, czy on? Jeśli o mnie chodzi, to z Księżyca nie piszę, realia kraju jako ekonomista i świadoma obywatelka znam (na ile może znać je przeciętna, ale zaangażowana Kowalska), a gmina, jak wszystkie w Naszej Ojczyźnie ma te same przepisy prawa oraz misję do spełnienia wobec swoich mieszkańców. Każda gmina w Polsce (w tym oczywiście i Czerwieńsk) ma swoją Strategię Rozwoju obejmującą określoną ilość lat, będącą scenariuszem działań na te lata, koncepcjami i kierunkami rozwoju. Taka Strategia powinna stanowić podstawę przy podejmowaniu każdej istotnej decyzji, powinna również określać źródła finansowania działalności. Na co dzień powinna być czymś w rodzaju konstytucji gminy, czyli podstawowego aktu prawnego, w stosunku do którego wszelkie podejmowane decyzje i działania nie powinny być sprzeczne i na bieżąco kontrolowane co do zgodności pod rygorem nieważności. Tymczasem, jak się dowiaduję, w warunkach Czerwieńska, Strategia Rozwoju Gminy jest przysłowiowym kwiatkiem do kożucha eksponowanym jedynie wtedy, kiedy dla włodarzy gminy jest to wygodne i całkowicie zmarginalizowanym wtedy, kiedy wygodne nie jest. Sytuacja taka rodzi określone zagrożenia i konsekwencje o których właśnie napisali Autorzy "Budżetu, a polityki...", a reakcja ich adwersarzy potwierdza, że mieli rację! Nad wszystkimi posunięciami władzy powinien „czuwać” rachunek ekonomiczny wspierany przez rzetelną ekonomiczną wiedzę włodarzy, czego serdecznie Gminie Czerwieńsk życzę.

Dr Małgorzata Gdak-Gołębiowska

Tagi:

Drukuj artykuł Drukuj artykuł

Komentarz wyraża opinie wyłącznie jego autora. Redakcja portalu sycowice.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.

Skomentuj artykuł

Nasz serwis wykorzystuje pliki "cookie". W przypadku braku zgody prosimy opuœścić stronę lub zablokować możliwośœć zapisywania plików "cookie" w ustawieniach przeglądarki.