źródło zdjęcia: Cezary Woch
W sobotni ciepły poranek 9 czerwca ruszyliśmy z Sycowic do Berlina odwiedzić naszych przyjaciół Niemców, byłych mieszkańców Sycowic. Humory dopisywały i po dwu i pół godzinnej podróży nawigacja doprowadziła nas do czekających na nas gospodarzy. Autobus witany był blaskiem fleszów, pstrykaniem migawek i uśmiechami. Kiedy wysiedliśmy powitano nas jak starych znajomych serdecznymi uściskami i wypowiadanymi dość dobrze po polsku słowami:
„dzień dobry” i
„witamy”. Gospodarze czekali już na nas ze śniadaniem do którego wspólnie i z ochotą zasiedliśmy. W czasie posiłku Pan Heinz Pfeiffer zapoznał nas z programem naszej wizyty. Po śniadaniu wraz ze specjalnie na tą okoliczność przybyłymi tłumaczkami mieliśmy zrobić trzygodzinny samochodowy rajd po Berlinie odwiedzając najciekawsze dostępne miejsca. Sytuację komplikowała trochę urządzona w centrum olbrzymia strefa kibica co wymagało konieczności zamknięcia wielu ulic.
Strefa ta zdolna jest pomieścić około 500 tysięcy kibiców, a porównując ją z Placem Defilad w Warszawie warto zauważyć, że mieści się tam
„zaledwie” około 100 tysięcy osób. Po zwiedzeniu
Berlina byliśmy zaproszeni na wspólne grillowanie w tym samym miejscu. Ponieważ nasi przyjaciele bardzo chętnie wygłaszali różne okolicznościowe przemówienia wypadało i mnie coś niecoś powiedzieć. Zacząłem od tego, że w Berlinie spotykamy się po raz drugi i jest to już nasze czwarte oficjalne spotkanie z których dwa miało miejsce w
Sycowicach. W spotkaniach tych uczestniczą byli i obecni mieszkańcy Sycowic których łączą: miejsce urodzenia i sentyment do swoich małych Ojczyzn. Zwróciłem uwagę na wiekowy przekrój osób które przybyły z Polski. Oprócz ludzi starszych, były osoby w średnim wieku, a również młodzież która rozumie potrzebę takich kontaktów. Podkreśliłem, że to bardzo dobrze świadczy o ich dojrzałości. Jako inicjator takich spotkań wyraziłem również życzenie, aby poprzez takie kontakty Polacy i
Niemcy uczyli się żyć w przyjaźni i wspólnie budowali lepszą i szczęśliwszą przyszłość. Na słowa te nasi przyjaciele zareagowali rzęsistymi oklaskami. Zapytałem również czy są ciekawi informacji o tym co słychać w Sycowicach i czy im o tym opowiedzieć. Słowa te spowodowały znaczne u nich poruszenie i zachęcali do opowiadania. No to powiedziałem, że na miarę naszych skromnych możliwości staramy się wspólnie poprawiać wizerunek wsi: pojawiają się nowe zieleńce, ułożono kawałek chodnika, ustawiono bardzo ładne
ławki parkowe,
tablicę ogłoszeniową, urządzamy
plac zabaw dla dzieci. Nadmieniłem też, że większe inwestycje takie jak
lokalne drogi asfaltowe czy chodniki będą możliwe po wybudowaniu kanalizacji na co musimy jeszcze poczekać ze 3-4 lata. Z prawdziwą przyjemnością poinformowałem ich, że do Sycowic sprowadzono już
żubry i nasza wieś staje się
„żubrzą stolicą zachodniej Polski”. W ten właśnie sposób
Sycowice wpisują się złotymi zgłoskami w program restytucji żubrów czyli przywrócenia przyrodzie zagrożonego gatunku. Podkreśliłem również, że jest to dla nas wielkie wyróżnienie i zaszczyt z czego jeszcze nie wszyscy zdają sobie sprawę. W związku z całą sytuacją mamy nadzieję na wzrost turystycznego zainteresowania naszą miejscowością, a bliskość granicy z Niemcami będzie niewątpliwie miała swoje odzwierciedlenie w podejmowaniu różnych korzystnych dla mieszkańców inicjatyw. Nasi przyjaciele słuchali mojej wypowiedzi z zaciekawieniem, a muszę też przyznać, że z widocznym uznaniem. Następnie ruszyliśmy na zwiedzanie Berlina. „
Wesoły autobus” kluczył uliczkami, a przesympatyczne tłumaczki wskazywały: siedzibę Kanclerz Niemiec Angeli Merkel, Bundesrat, wiekowe kościoły, filharmonię, teatr, najwyższy w mieście budynek czyli wieżę stacji telewizyjnej o wysokości 368 metrów, Czerwony Ratusz siedzibę burmistrza Berlina, fragmenty Muru Berlińskiego, Aleksanderplatz i masę innych zabytków. Oczywiście był to Berlin
„w pigułce” bo na każdy z tych zabytków należało by poświęcić jak nie cały dzień to chociażby kilka godzin. Naszą szczególną uwagę zwrócił znajdujący się w centrum Berlina Pomnik Pomordowanych Żydów Europy upamiętniający zagładę Żydów w czasie II Wojny Światowej. Składa się on z 2711 betonowych bloków usytuowanych w równoległych szeregach z niewielkim odchyleniem od pionu i zajmuje powierzchnię 19 tysięcy metrów kwadratowych. Najwyższe bloki sięgają wysokości 4,7 metra. Pomnik ten został wykonany całkowicie na koszt państwa niemieckiego i ma ostrzegać przyszłe pokolenia przed przemocą, łamaniem praw człowieka i zadawaniem niewinnym ludziom bezsensownego cierpienia. Następnie udaliśmy się do położonej w pobliżu Bramy Brandenburskiej i okazałego Raistagu. W czasach nowożytnych Brama Brandenburska stała na środku obszaru granicznego i nie można było jej przekraczać ani z części wschodniej ani z zachodniej. Mur Berliński upadł po 28 latach istnienia, a wraz z jego upadkiem odbyło się uroczyste otwarcie Bramy Brandenburskiej w którym uczestniczyło ponad 100 tysięcy osób. Stamtąd już tylko niedługi spacer pod imponujący gmach Raistagu który jest siedzibą niemieckiego Bundestagu. Warto przypomnieć, że po zdobyciu Berlina na jego szczycie Rosjanie zawiesili flagę która była symbolem zwycięstwa nad faszyzmem. Na jego schodach odgrywały się też sceny z pamiętnego filmu
„Czterej pancerni i pies”. Wszędzie weekendowy nastrój, mnóstwo turystów i atmosfera pikniku. To dobrze, bo ponura przeszłość nie może wiecznie dominować. Spod gmachu Raistagu udaliśmy się spiesznym marszem do parkującego busa i pełni wrażeń ruszyliśmy na wspólne grillowanie. Przemili gospodarze natychmiast udzielili
„instrukcji obsługi” gdzie stoi grill, gdzie są wystawione sałatki i zachęcali do posiłku. Na stole pojawiły się grillowanie kiełbaski, przepyszna karkówka i duże płaty chudego boczku, a do tego rozmaitość sałatek, kawa i napoje oraz ciasto. Wśród
„napojów” oprócz niemieckiego dobrego piwa, królowały charakterystyczne butelki oryginalnej
„Gorbaczówki”. Była też czeska Becherowka której nigdy wcześniej nie miałem okazji spróbować, a okazała się bardzo zacną gorzałeczką… .Jakby tego było mało krążyły tace z różnymi kolorowymi likierami i wódkami owocowymi. Życzliwość gospodarzy była tak wielka, że podchodzili do nas indywidualne i od siebie jeszcze osobiście przekazywali oryginalne, zrobione przez siebie nalewki i jak tu tego było nie spróbować…? Ponieważ w sumie mieliśmy trzy tłumaczki mogliśmy się pokusić o wiele indywidualnych rozmów. Osobiście poprosiłem starszego pana który pięknie przygrywał na klawiszowym akordeonie, aby powspominał czasy w których zamieszkiwał w Sycowicach, w ówczesnym
Leitersdorf. Natychmiast wokół nas zgromadził się wianuszek słuchaczy którzy z uwagą słuchali opowieści o tym gdzie najlepiej brały ryby, w który jeziorze była najlepsza woda do kąpieli i w co lubili bawić się chłopcy. Opowiadał też, że po powrocie ze szkoły matka zawsze miała ugotowaną zupę ziemniaczaną której po prostu nie cierpiał… . Dawał wtedy
„nogę” z kolegami z którymi ogałacali okoliczne ogródki… . Od tamtej pory wiele się zmieniło, bo teraz zupa ziemniaczana jest dla Niego przysmakiem… . Gospodarze coraz zagadywali, uzupełniali potrawy dopytując się czy jesteśmy zadowoleni i czy czasem nie głodni, co z kolei wzbudzało gromki śmiech, bo niczego nam nie brakowało. W tej rodzinnej sympatycznej atmosferze w podzięce za trud przygotowania spotkania, dwukrotnie gromko odśpiewaliśmy na stojąco
„Sto lat”, osobno dla Pana
Heinza Pfeiffera, a drugi raz dla Niego i Jego Żony. Muszę przyznać, że gospodarzom bardzo się to spodobało. Pani Ingrid Pfeiffer pojawiła się nagle z naręczem czerwonych róż i po jednej różyczce wręczyła każdej z naszych pań. Gospodarze stałym bywalcom spotkań wręczali również drobne upominki takie chociażby jak kosmetyki czy pięknie opakowane buteleczki ziołowych wódek. W chwilach szczerości narzekali, że jest ich coraz mniej, że wymierają i, że są coraz słabsi. Wtedy w imieniu mieszkańców Sycowic serdecznie ich zaprosiłem na nasze spotkanie w czerwcu następnego roku które będziemy chcieli połączyć z lokalnymi imprezami kulturalnymi. Pan Heinz Pfeiffer przekazał nam wtedy swoje marzenie, abyśmy w czasie ich najbliższego pobytu mogli całą gromadą Niemcy i Polacy przespacerować się ulicą w Sycowicach wspólnie wspominając stare czasy i snując plany na przyszłość. Mam nadzieję, że ta niezbyt skomplikowana prośba będzie przez nas z radością spełniona. Kierując się podpowiedzią jednego z naszych uczestników spotkania zaprosiłem na spotkanie w Sycowicach również ich rodziny. Zaproszenie to spotkało się z żywym odzewem, a niektórzy z gospodarzy mieli po prostu łzy w oczach. Nasze spotkanie powoli dobiegało końca i w imieniu polskich uczestników spotkania serdecznie podziękowałem gospodarzom za wspaniałe przyjęcie i niezwykle życzliwą atmosferę. Nasze dziewczyny z gracją wręczyły organizatorom przywiezione przez nas prezenty i nastąpił czas pożegnania. Uściskom i serdecznościom nie było końca. Pani Ingrid wybiegła jeszcze z tacą kanapek na drogę, wsiedliśmy do
„wesołego autobusu” i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wszystkim uczestnikom spotkania serdecznie dziękuję za wzorową dyscyplinę i stworzoną niezwykle sympatyczną atmosferę.
Cezary Woch
Tagi: Niemcy
Drukuj artykuł
Komentarz wyraża opinie wyłącznie jego autora. Redakcja portalu sycowice.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Skomentuj artykuł
Czerwiec 15th, 2012 at 00:27
Lieber Herr Woch.
Wir haben den Tag unseres Treffens am 09. Juni 2012 erfolgreich zum Abschluß gebracht.
Wir hoffen euer netter Fahrer hat euch wieder alle gut nach Hause gebracht.
Für uns war es nicht nur ein Treffen, sondern für uns war es auch ein Fest.
Die vielen jungen Leute haben uns gefallen, hoffentlich waren sie von uns alten Deutschen nicht enttäuscht?
Wir danken nochmals für ihren Besuch in Berlin und hoffen, sie haben ein paar positive Eindrücke von unserer Stadt erhalten.
Wir freuen uns sehr über jede Nachricht aus Sycowice.
Herzlichen Dank und viele Grüße
von Heinz und Ingrid Pfeiffer aus Berlin
Czerwiec 15th, 2012 at 00:39
Drogi Panie Woch
Dzień naszego spotkania 09.06.12 dobiegł z sukcesem do końca. Mamy nadzieję, że Wasz miły kierowca dowiózł Was dobrze z powrotem do domu.
Dla nas to było nie tylko spotkanie, ale więcej – to był festyn. Wszyscy tak liczni młodzi ludzie bardzo nam się podobali i mamy cichą nadzieję, że oni nie byli nami starymi Niemcami, rozczarowani. Dziękujemy jeszcze raz za Waszą wizytę w Berlinie i sądzimy, że otrzymaliście kilka pozytywnych wrażeń z naszego miasta.
Cieszymy się bardzo na każde wiadomości z Sycowic.
Serdeczne podziękowania i mnóstwo pozdrowień
od Heinza i Ingrid Pfeiffer z Berlina.
Szanowni Państwo Heinz i Ingrid Pfeiffer!
Do Sycowic dojechaliśmy szczęśliwie w bardzo wesołych nastrojach. Serdecznie dziękujemy za wspaniałe przyjęcie nas w Berlinie. Wszyscy uczestnicy spotkania są bardzo zadowoleni i urzeczeni gościnnością gospodarzy. Bardzo podobał nam się krótki rajd po Berlinie i zwiedzenie historycznych i monumentalnych miejsc takich jak: Brama Brandenburska, Raistag, Mur Berliński, czy Pomnik Pomordowanych Żydów Europy. Długo będziemy pamiętali wspaniałą atmosferę którą stworzyli gospodarze. O naszym spotkaniu opowiadamy tym mieszkańcom Sycowic którzy z nami nie byli. Dziękujemy za nadesłane zdjęcia które również sprawiają nam wiele radości. Przemiłym Państwu Heinz i Ingrid Pfeiffer oraz wszystkim niemieckim uczestnikom spotkania życzymy wiele zdrowia, pogody ducha i wszystkiego najlepszego.
Cezary Woch i Sycowianie
Czerwiec 15th, 2012 at 17:47
Miłe jest, że „pomost” Sycowice-Berlin coraz mocniej łączy przyjaciół polsko-niemieckich.
Czerwiec 15th, 2012 at 22:15
Sehr geehrte Heinz und Ingrid Pfeiffer,
Nach Sycowice sind wir glücklich und in sehr lustiger Stimmung gelangt.
Wir bedanken uns herzlich für den außerordentlichen Empfang für uns in Berlin. Alle Teilnehmer des Treffens sind sehr zufrieden und völlig bezaubert von der Gastfreundschaft unserer Gastgeber. Der kurze Trip durch Berlin und die Besichtigung der historischen und monumentalen Stätten wie das Brandenburger Tor,der Reichstag, die Berliner Mauer oder die Gedenkstätte für die ermordeten Juden Europas hat uns sehr zugesagt.
Wir werden lange die wunderbare Atmosphäre im Gedächtnis behalten, die Sie als unsere Gastgeber geschaffen haben. Von unserem Besuch erzählen wir den Bewohnern von Sycowice, die nicht mit uns da waren.
Wir danken für die zugesandten Fotos, die uns ebenfalls Freude bereiten.
Den sehr lieben Menschen Heinz und Ingrid Pfeiffer und allen deutschen Teilnehmern der Zusammenkunft wünschen wir gute Gesundheit, Zufriedenheit und alles Beste.
Cezary Woch und die Sycowicer