Drukuj artykuł Drukuj artykuł

10 luty 1940 roku!

10 luty 1940 roku

źródło zdjęcia: sxc.hu

Ten prosty tekst otrzymałem od zesłanki Sybiru, Pani Haliny Paszkowskiej z Nietkowic. Wymieniany był podczas spotkań byłych sybiraków, ale nikt nie wie kto go napisał. Zatytułowany jest „10 luty 1940 roku”, ale równie dobrze mógł się nazywać „Modlitwą Sybiraków” albo wręcz „Skowytem zesłańców”. Ile w nim bólu, beznadziejnej rozpaczy, tęsknoty za Ojczyzną i umiłowania Polski, oceńcie sami…. . „O Polsko! Nasza ziemio ukochana, w 39-tym cała krwią zalana. Nie dość, że Polskę na pół rozerwali, jeszcze Polaków na Sybir wysłali. 10 luty będziem pamiętali! Przyszli sowieci gdyśmy jeszcze spali i nasze dzieci na sanie wsadzili, na główną stację nas poodwozili. O straszna chwilo, straszna godzino, rodząca bóle swoich zapominasz? Ale tamtej nie zapomnimy chwili, gdy nas w ciemny wagon jak w trumnę wsadzili. O żegnaj Polsko, żegnaj chato miła! O żegnaj ziemio któraś nas karmiła, żegnaj słoneczko i gwiazdy złociste, bo odjeżdżamy z tej Ziemi Ojczystej. Dni cztery ziemią polską my jechali, chociaż ją tylko przez szpary żegnali. W piąty dzień maszyna sowiecka ruszyła, jakby sztyletem każdego przeszyła. Mijają doby, tygodnie mijają, raz na dzień chleba i wody nam dają. Jedziemy przez Rosję i góry Uralu i tak jedziemy wciąż dalej i dalej, 4 marca stanęła maszyna i już inny transport z nami się zaczyna. Jedziemy sutem a potem saniami, przez śnieżną tajgę lasami, rzekami. Smutna była nasza karawana, „kipitku” i chleba dawali co rana. Dzieci zmarznięte z sań wypadają, a na noclegach umarli zostają. O Polsko nasza, ziemio nasza święta gdzie Twoje syny, gdzie Twoje orlęta? Dzisiaj w syberyjskie tajgi przyjechali, czy kiedyś Ciebie będziem oglądali? Słoneczko złote, smutne dzisiaj wstało, gdy do baraków rano zaglądało. Widziało trumny sosnami ubrane, nad nimi klęczą matki zapłakane. Jesteśmy sami, straż nas zostawiła, bo co tu będzie koło nas robiła? Świat nam zamknęli, wszędzie lasy, drzewa, nawet ptaszyna nam tu nie zaśpiewa. Tyfus okrutny wśród ludzi się szerzy, co raz to więcej na cmentarzu leży. Przyszła wiosna, słońce zajaśniało, ale tu u nas nie poweselało. Panno Święta co w Ostrej świecisz Bramie, z serc Tobie wiernych wydrzeć Cię nie damy!! POWRÓĆ NAS POWRÓĆ, DO ZIEMI OJCZYSTEJ, KRÓLOWO POLSKI PANIENKO PRZECZYSTA!!”

Cezary Woch

P.S. Wspomnienia Pani Haliny Paszkowskiej zesłanki Sybiru, ukażą się wkrótce na sycowice.net

Tagi:

Drukuj artykuł Drukuj artykuł

7 komentarzy do artykułu “10 luty 1940 roku!”

  1. sergiusz

    Szanowni Internauci zainteresowani sycowicką stroną internetową. Trafiłem na te forum dzięki panu Cezaremu Woch i jego przyjacielowi Grzegorzowi Gąsiewskiemu. Ci dwaj przyjaciele stworzyli coś bardzo cennego dla swojego środowiska. Dla Nich poświęciłem wiele czasu i umysłu, by się zrewanżować i podzielić się ze społeczeństwem o przeżytych, historycznych dziejach minionego wieku.
    Dlatego szanowni Internauci nie wypada mi napisać komentarza na temat wspomnień wojennych tak bolesnych i tak tragicznych dla Polaków na Białorusi minionej wojny gdyż byłem świadkiem aresztoiwań „polskich panów”.
    W swojej książce „Lektura wspomnień” nie starałem się być politycznie jednostronnym. Polaków, Niemców, Rosjan, Białorusinów i Ukraińców opisywałem Ich takimi jakimi Oni byli. Nawet uzbrojonych Niemców z uczuciem człowieczeństwa traktowałem jako poddanych swojej, agresywnej władzy. W swojej książce opisałem starszego wiekiem żołnierza z fajką jak On potrafił przytulić i ucałować moją mamę, która była przerażona, że spalą jej ciężki trud dobytku życia. Obawiałem się, by nie mieć wrogów czytelników mojej książki. Pominąłem więc fragment o podpalaczach kolonii w których mogły przebywać partyzanci. Ten sam starszy wiekiem Niemiec z fajką po podpaleniu domu mojego stryjka przez swoich młodszych kolegów rzucił się w płomienie za moją ciocią, która chciała jeszcze uratować cząstkę swojego dorobku.
    Teraz wracam do roku 1939 jak wkroczyła do naszej wsi Armia Czerwona. Z pewnością wielu z nich było pijanych. Jeden z czołgów wjeżdżających do wsi nie wyrobił zakrętu. Zniszczył ogrodzenie i uszkodził drewniany dom i zepchnął go z fundamentu. Obserwowaliśmy jak przez wieś po „kocich łbach” pędził gazik z dowództwem. Tuż przed nami wypadł mu dymiący tłumik, lecz pojazd z głośnym warkotem pędził na zachód. Już po kilku dniach agresji na Polskę pojawili się politrucy i formowali komunistyczną władzę. Kto w biednej rodzinie przed wojną ukończył 7 klas Szkoły Podstawowej był mianowany na „naczalnika” władzy wsi. Jaj zeznania były niepodważalne na wyroki zesłania na sybir dla bogatszych ludzi. Te dokumenty ze skazańcami o ich opinii podążały razem z nimi na Sybir. Po paru miesiącach agresji na Polskę trwała już nauka w szkołach na obecnej Białorusi. W naszej wsi powstała ona w jeszcze do końca w nie wykończonym pałacu pana Wojciechowskiego. Większość narodu białoruskiego przyklasnęła wyzwolenie z pod jarzma „panów”. Pod koniec roku 1939 pewnego ranka przed rozpoczęciem lekcji byliśmy przed szkołą. Pierwszym nauczycielem z sąsiedniej wsi nazywał się Bierniak. Obserwowaliśmy w odległości około 40m. jak z drewnianego, parterowego domu z którego wyprowadzano rodzinę pana Wojciechowskiego do podstawionego „zisa”. Prowadzono go pod karabinem z bagnetem a za nim szła jego rodzina. Ten właściciel ziemski był bardzo dobry dla społecznej biedoty. W swoim jeziorze pozwalał łowić ryby węcierzami podczas ich tarła. Nigdy nie było żadnych sygnałów, by jego leśniczy wyganiał ludzi z lasu lub zabierał im jagody lub grzyby. Ni komu nie zabraniał wynosić z lasu chrustu. Myślę, że jego towarzyszące dokumenty nie sprawiały mu i jego rodzinie dotkliwych prześladowań. Ja mu także życzyłem godnych warunków na zesłaniu, gdyż On także nie szczędził mi słodkich rarytasów jak opisałem w swojej książce. Były wiadomości z sąsiednich majątków, że ich panowie nie litowali się nad ubogimi ludźmi, a ich leśniczowie bardzo krzywdzili biednych ludzi napotkanych w lesie pana.
    W mojej niedalekiej rodzinie, czyli brat mojego szwagra Michał Cieczanowicz trafił także na zesłanie aż na morze Ochockie, gdzie przez 5 lat pokutował w okrutnych warunkach jako rybak. Po wojnie trafił do Międzylesia do swojej rodziny i spędził w nim swoje, godne życie. Przy okazji często opowiadał młodszym pokoleniom swoje niezwykłe cierpienia na Dalekim Wschodzie. Trafił tam w roku 1940 za ukrywanie się od wcielenia Go do do Armii Czerwonej.

  2. korektor

    10 LUTEGO!!!! …

  3. sergiusz

    Co do treści wspomnień Pań „sybiraczek” Jadwigi i Haliny są one piękne i wzruszające. Pani Halina dużo się poświęciła pisząc je nutą poezji „cierpiącej duszy”, których tak wiele pokaleczyła wojna.
    Serdecznie Pań pozdrawiam i życzę Im pięknej „złotej jesieni”.
    Sergiusz

  4. Cezary

    Sergiuszu, a może zechciałbyś opisać chociaż krótko, wspomnienia Michała Cieczanowicza? jest to na prawdę jedyna okazja aby uwiecznić jego dramatyczne losy.

  5. Cezary

    Drogi korektorze, oczywiście masz rację, ale zważ na „okoliczności sprawy”. Przytoczyłem oryginalny tytuł, a tekst napisał jeden z zesłańców Sybiru. Tam ludzie nie chodzili do szkoły, oni walczyli o przeżycie… .

  6. sergiusz

    Szanowni Internauci,
    przez swoje nie krótkie życie o Syberii trochę się uczyłem. Interesowały mnie jej przeszłe dzieje. Moją Rodzinę i Znajomych wiele doświadczył ten ,” surowy kraj”. W hołdzie dla katorżników i na pamiątkę młodszym pokoleniom napisałem wierszyk.

    SUROWY KRAJ
    Struktura ziemi Syberii z ludzkich prochów się składa.
    Tam przecież trwała od wieków bogatych i biednych zagłada.
    Zwaśnionych tam życie zostało na obcej, surowej ziemi.
    Natura mentalności człowieka nigdy, przenigdy nie zmieni.

  7. Grzegorz

Komentarz wyraża opinie wyłącznie jego autora. Redakcja portalu sycowice.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.

Skomentuj artykuł

Nasz serwis wykorzystuje pliki "cookie". W przypadku braku zgody prosimy opuœścić stronę lub zablokować możliwośœć zapisywania plików "cookie" w ustawieniach przeglądarki.