źródło zdjęcia: Kuba i Jacek Uliński
To jeden z tych zimnych, deszczowych dni tej jesieni. Ciemno, szaro, dżdżyście. Wieżowce po drugiej stronie Wisły ledwo majaczą za kurtyną drobnego deszczu. Północno-zachodni wiatr idealnie wpasowuje się w nurt rzeki. Rozpędza się, nie napotykając przeszkód i bezlitośnie smaga twarze przechodniów oczekujących na przyjazd ciepłego tramwaju. Widząc ich zziębnięte, nieprzystępne twarze, odgrodzone od szarej rzeczywistości maską obojętności, zastanawiam się zawsze o czym myślą, gdzie są? Ja w takich momentach uciekam do wspomnień o chwilach miłych, do miejsc przyjaznych, pełnych słońca, zapachów i dźwięków. Do miejsc, które od zawsze były ukojeniem dla ludzkiej natury. I tym razem było podobnie.
Wśród podmuchów jesiennego, przesyconego wilgocią wiatru oczyma wyobraźni zobaczyłem rozświetlony ciepłym słońcem bukowy zagajnik. Przywołałem miejsce magiczne, pełne majestatycznego spokoju, ale przecież tętniące życiem i pełne niespodzianek dla uważnego obserwatora. Wiele takich miejsc znajdziemy wybierając się w okolice Sycowic w województwie lubuskim, w samym sercu Borów Zielonogórskich. To tu, kilka kilometrów na zachód rozpościera się słynny Gryżyński Park Krajobrazowy,
Sycowice leżą w jego otulinie. Wrażenia, jakie towarzyszą nam w czasie wędrówek po tych wspaniałych lasach, bez względu na to czy jesteśmy miłośnikami przyrody, fotografami, zbieraczami runa leśnego, czy zwykłymi poszukiwaczami wrażeń sprawiają, że czas tam spędzony nie tylko zapamiętamy na zawsze, ale na zawsze też zostaniemy „
zarażeni” pragnieniem powrotu do tych szczególnych miejsc. To miłe i jakże potrzebne, ot choćby dziś – po to, aby odepchnąć od siebie przygnębiający nastrój deszczowego poranka. Moje ostatnie spotkanie z bukowym zagajnikiem i jego mieszkańcami przypadło na ostatnie dni sierpnia. Była ciepła, jeszcze wakacyjna niedziela. Plan przewidywał szybki rajd po lesie, znalezienie kilku grzybów do obiadu i powrót. Towarzyszył mi Kuba, rezolutny jedenastolatek – świetny jak na swój wiek obserwator przyrody. Grzyby chowały się przed nami skutecznie, więc przemierzaliśmy leśne ostępy szybkim krokiem. Wyruszywszy w kierunku północnego zachodu, szerokim łukiem ominęliśmy siedlisko danieli, by skierować się wreszcie na południe. Bukowy zagajnik zatrzymał nas na dłużej. Obydwaj chłonęliśmy niezwykły urok tego miejsca. Dopiero po dłuższej chwili, spacerując samotnie wśród strzelistych, nagich pni bukowego „
sanktuarium”, zainteresowałem się, gdzie zniknął mój towarzysz leśnej wędrówki. Widząc zaangażowanie Kuby w fotografowanie czegoś przy ziemi pomyślałem, że znalazł jakiś wybitny okaz borowika lub kozaka. Ciekawość moją wzbudziła jednakże ostrożność, z jaką do czynności tej podchodził. Jakież było moje zdziwienie, kiedy przywołany jego niecierpliwymi gestami podszedłem bliżej. Miejsce wyglądało niepozornie, ot omszały pień z pióropuszem buczynowych odrostów, nic specjalnego w starym lesie. Jednakże uważne spojrzenie do środka zmurszałego pnia pozwoliło odkryć jego tajemnicę. W środku, na pierzynie zbutwiałych pozostałości drewna i zeszłorocznych liści, spokojnie, pewna siebie, niczym księżniczka w warownym zamku siedziała ONA. Brzydka i stara - Ropucha szara. Dla przyrodnika, takie spotkanie to zawsze ciekawostka. Płaz to przecież bardzo ciekawy i nieczęsto spotykany. Obrosły legendami i co tu dużo mówić – niechęcią ludzi. Czy słusznie? Z pewnością nie. Winić za to należy – jak się zdaje – naszą mizerną wiedzę na temat tych pożytecznych zwierząt i ich znaczenia dla ekosystemu. Populacja tych płazów sukcesywnie się zmniejsza. Powodów jest wiele. Cieszyć natomiast musi fakt, że w tych pięknych okolicach możemy wciąż spotkać te interesujące, choć może nie najpiękniejsze zwierzęta. Oto, co w największym skrócie powinniśmy o nich wiedzieć: Ropucha szara, zwana też ropuchą zwyczajną (Bufo bufo) – to największa z żyjących w Polsce ropuch. Objęta całkowitą ochroną. Występuje w niemal całej Europie. Można ją spotkać w lasach, na polach i w ogrodach. Unika terenów bardzo suchych, ale i podmokłych. Prowadzi wieczorny i nocny tryb życia, choć młode - nienasycone - polują także w ciągu dnia. Do wody wchodzi tylko podczas godów. Jaka jest? Jest brzydka. Ciało ma krępe i masywne, pysk szeroki. Skóra grzbietu chropowata ze względu na liczne brodawki. Zabarwienie grzbietu brązowe w różnych odcieniach brązu lub szarości. Samce są mniejsze – osiągają długość od 5 do 10 cm, samice - od 6 do 12 cm, ale bywają osobniki dorastające do 21 cm. Podczas łowów z reguły chodzi unosząc ciało nieco nad ziemią. Skokami porusza się tylko w czasie ucieczki. Ropucha jest bardzo żarłoczna. Zjada przede wszystkim nagie ślimaki, skąposzczety, owady, pająki, małe jaszczurki i węże a większe okazy ropuch nie pogardzą małymi kręgowcami, jak myszy czy pisklęta. Mogą też bez większej szkody spożywać trujące owady, takie jak stonki ziemniaczane, osy lub pszczoły. Ropucha wykazuje odporność na jad żmii. Jest bardzo pożyteczna w walce ze szkodnikami ogrodów i pól. Jako zwierzę o nocnym trybie życia zastępuje śpiące wtedy ptaki owadożerne. Ropucha szara jest silnie przywiązana do miejsca. Dzięki dobrej orientacji, po polowaniu zawsze wraca do swojej stałej kryjówki. Obiera sobie na nią zazwyczaj wykroty, nory kretów i gryzoni, puste przestrzenie między korzeniami drzew lub – jak w naszym przypadku – całkiem wygodne „
apartamenty z widokiem”. W sen zimowy zapada późną jesienią. Zimuje zagrzebana w ziemi. Nierzadko można ją spotkać zimującą w wilgotnych piwnicach. Ropuchy, ze względu na swoją wielkość i gruczoły jadowe umiejscowione na skórze mają niewielu naturalnych wrogów. Polują na nie zaskrońce, rzadziej sowy. Ich śmiertelnym wrogiem jest mucha ropuszanka (Lucilia bufonivora). Składa ona jaja w jamie nosowej ropuchy. Z jaj wylęgają się larwy o postaci czerwia, które umiejscawiają się w otworach nosowych i oczodołach, a następnie stopniowo wyjadają ciało żywiciela, omijając główne narządy, aby nie spowodować zbyt wczesnej śmierci. Ropucha ginie po kilkunastu dniach. Zarażone ropuchy zachowują się nietypowo – nie reagują na zagrożenia, wychodzą w słoneczne dni na otwarte przestrzenie. Pomimo tych zagrożeń ropuchy są zwierzętami długowiecznymi, w sprzyjających warunkach mogą dożywać nawet 30 lat. W warunkach naturalnych żyją zazwyczaj lat kilkanaście. Z ropuchą szarą związanych jest w naszej tradycji wiele legend. Mówi się, że zjadają truskawki, plują jadem, są też nieodzownym elementem wyposażenia gabinetu każdej szanującej się wiedźmy. Czy te legendy są prawdziwe? W każdej z nich tkwi zapewne ziarnko prawdy. Zgłębienie tych tajemnic pozostawiam Wam na długie jesienne wieczory. A co do legendy o zaczarowanej w ropuchę księżniczce i pocałunku prosto w paszczę… no cóż, w moim przypadku nie był to widocznie dobry dzień na zaręczyny. Może w przyszłym roku. Śpij smacznie księżniczko z zielonego lasu.
Jacek Uliński
Drukuj artykuł
Komentarz wyraża opinie wyłącznie jego autora. Redakcja portalu sycowice.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Skomentuj artykuł
Listopad 15th, 2011 at 09:14
Piękne opowiadanie napisane z klasą o Księżniczce z bukowego zagajnika. Tylko jej pałac nie przypada do gustu człowieka, który natura budowała i przystrajała go przez wiele lat. Życzę dla Autora wiele natchnienia i weny do pisania bajek dla dzieci. Z pewnością Pan Jacek zauroczy nimi świat naszych pociech.