Drukuj artykuł Drukuj artykuł

Na północny wschód od Moskwy – część 1

Alojzy Rogowski

źródło zdjęcia: Cezary Woch

Część 1 To niedaleko jak mówią Rosjanie, tylko tysiąc pięćset kilometrów z uśmiechem mówi Pan Alojzy Rogowski z Będowa. Na zesłaniu zmarła moja Matka i Ojciec, przeżyły wszystkie  cztery siostry i ja. Jest koniec czerwca 2011 roku. Będów. Urodziłem się we wsi pod  Tarnopolem na Ukrainie w gminie Stare Petlakowce. Mój ojciec był osadnikiem wojskowym i wielkim patriotą, dostał tam grunty za walkę  w legionach Piłsudzkiego.  Było to dziesięć mórg bardzo dobrej ziemi która zapewniała nam  byt. Rodzina była spora ale gospodarka nie była duża,  musiało nam to jednak wystarczyć,  bo przed wojną   na tych terenach nie było żadnej innej pracy. Matka jak zrobiła masło, to każdemu z nas posmarowała chleb, a resztę sprzedała. Mieszkaliśmy na koloni, bo w zwartej zabudowie wsi byli tylko Ukraińcy. Oni mieli swoją cerkiew, a my swój kościół do którego schodzili się Polacy ze wszystkich kolonii. Stosunki z Ukraińcami nie układały się najlepiej ponieważ przy każdej okazji  wytykali nam, że zabraliśmy im „ich ziemię”. W trzydziestym dziewiątym kiedy miałem siedem lat wybuchła wojna. Pamiętam, że wtedy po raz pierwszy poszedłem do szkoły, a kiedy z niej wracaliśmy  nadleciały niemieckie samoloty. Rozbiegliśmy się ze strachu po okolicznych zaroślach i pochowaliśmy w nierównościach terenu, bo baliśmy się tych samolotów. Niedługo weszli Rosjanie i widzieliśmy często jak przemieszczały się oddziały ich  kawalerii. Wtedy zamknięto szkołę i dzieci przestały się uczyć. W tym czasie  Ukraińcy zaczęli mocniej „szumieć” i Polacy zaczęli obawiać się , że zacznie się dziać coś złego. Ludzie na koloniach jednoczyli się i wystawiali warty mężczyzn uzbrojonych w siekiery, widły i kto co miał. Tak przeżyliśmy do 10 lutego 1940 roku kiedy to do naszych drzwi zapukał ruski żołnierz. Był w szpiczastej czapce z czerwoną gwiazdą, a towarzyszył mu Ukrainiec z pobliskiej wsi. Kazali nam opuścić domostwo i zapakowali nas na sanie przygotowane przez Ukraińców. Wszyscy byli przerażeni a ja płakałem, wtedy ruski żołnierz wyjął z kieszeni kawałek bułki i mi ją dał. We wrześniu 1939 roku w wyniku „wyzwoleńczego marszu” Armii Czerwonej, Związek Radziecki zajął wschodnie tereny Rzeczypospolitej Polskiej. Zagarnięte ziemie zostały włączone w skład Ukraińskiej SRR (powstały nowe obwody: wołyński, rówieński, lwowski, tarnopolski, drohobycki i stanisławowski) i Białoruskiej SRR (nowe obwody: wilejski, baranowicki, brzeski, piński i białostocki). Na przyłączonych terenach przeprowadzono zakrojoną na szeroką skalę operację „oczyszczania z niepewnego elementu”. Najbardziej masowym rodzajem represji politycznych, które dotknęły mieszkańców Kresów Wschodnich były deportacje, czyli wysiedlenia dużych grup ludności na przymusowe osiedlenie (specposielenije) do odległych regionów ZSRR. W latach 1940–1941 przeprowadzono cztery masowe akcje deportacyjne, które objęły około 320 tysięcy obywateli polskich z zachodnich obwodów USRR i BSRR: — 10 lutego 1940 — około 140 tysięcy polskich osadników, czyli rodzin byłych żołnierzy wojska polskiego, uczestników wojny polsko-bolszewickiej 1919–1920, którzy otrzymali bezpłatnie działki ziemi we wschodnich województwach. Do kategorii osadników zaliczano także kolonistów i miejscowych chłopów, którzy wykupili od państwa na ulgowych warunkach niewykorzystywane ziemie. Wraz z osadnikami wysiedlono również leśników — rodziny pracowników straży leśnej. W sowieckich dokumentach obie grupy określa się jedną nazwą — specpieriesieleńcy-osadnicy; — 13 kwietnia 1940 — około 61 tysięcy członków rodzin represjonowanych oficerów, policjantów, żandarmów, strażników więziennych, urzędników polskich instytucji państwowych, ziemian i przedsiębiorców, a także członków „kontrrewolucyjnych powstańczych organizacji”. Ta grupa nosi w nomenklaturze NKWD nazwę administratiwno-wysłannyje; — 29 czerwca 1940 — około 79 tysięcy uchodźców (bieżeńców) z centralnej Polski, którzy po 17 września 1939 znaleźli się na terenach zagarniętych przez ZSRR i wyrazili chęć powrotu na tereny zajęte przez Niemcy, ale nie otrzymali zgody władz niemieckich. Zdecydowaną większość spośród nich stanowili żydowscy mieszkańcy miast i miasteczek, głownie rzemieślnicy, drobni handlarze i urzędnicy. W sowieckich dokumentach grupa ta nosi nazwę specpieriesieleńcy-bieżeńcy; — maj–czerwiec 1941 — deportacja rożnych kategorii „elementu antysowieckiego i obcego społecznie” z Mołdawskiej, Litewskiej, Łotewskiej i Estońskiej SRR oraz z zachodnich obwodów USRR i BSRR. wysiedlono również leśników — rodziny pracowników straży leśnej. W sowieckich dokumentach obie grupy określa się jedną nazwą — specpieriesieleńcy-osadnicy. Deportowani zostali rozmieszczeni w trzynastu obwodach, dwóch krajach i czterech republikach autonomicznych (ASRR), wchodzących w skład Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (RFSRR) oraz w ośmiu obwodach Kazachskiej SRR. Jedną z republik autonomicznych, do której trafili Polacy była Komi ASRR. Przywiezionych tu deportowanych zaliczano do trzech spośród wymienionych wyżej kategorii — specpieriesieleńców-osadników, specpieriesieleńców-bieżeńców i ssylnoposieleńców”. Saniami zawieźli nas 12 kilometrów na stację kolejową w miejscowości  Buczacz  i zapakowali do bydlęcych wagonów. Panowały silne mrozy i Rosjanie dawali nam chleb i „kipitok”, czyli gorącą wodę do picia abyśmy całkiem nie pozamarzali. Po długiej podróży dotarliśmy do miejscowości Kotłas. Nie była to Syberia, ale europejska część Związku Radzieckiego. W Kotłasie w roku 1943 zmarł w łagrze z wycieńczenia znany polski przedwojenny aktor, Eugeniusz Bodo. Kotłas był  ostatnią stacją do której dochodziły pociągi, następnie zapakowali nas znowu do sań i zamarzniętym korytem rzeki Wyczegdy dowieźli do miejscowości  Syktywkar który był stolicą  Komi ASRR, /około dwukrotnie  większej niż Polska/. Obywatele polscy deportowani w latach 1940–1941 do Komi ASRR stanowili tam drugą dużą grupę zesłańców, bowiem 10 lat wcześniej wywieziono tutaj 40,3 tysiąca „rozkułaczonych” chłopów. Do końca 1938 roku w 36 posiołkach (osadach) przebywało 17,9 tysiąca zesłańców (pozostali zmarli, zbiegli lub zostali zdjęci z ewidencji). Zakładano, że zaspokoją oni zapotrzebowanie na robotników w przemyśle leśnym. Do Komi ASRR pociągi z rodzinami osadników przybywały od 23 lutego do 15 marca 1940, czyli droga trwała nawet do półtora miesiąca. Ze stacji, na które przyjeżdżały eszelony, deportowani byli przewożeni ciężarówkami z otwartymi platformami do większych wsi, gdzie mogli trochę odpocząć. Tam z pobliskich kołchozów organizowano sanie zaprzężone w konie i w ten sposób dostarczano specpieriesieleńców do posiołków. Z powodu braku samochodów wiele osób musiało czekać na transport kilka dni. Mimo silnych mrozów specpieriesieleńcom nie wydano ciepłej odzieży. Nic dziwnego więc, że według informacji NKWD Komi ASRR, 60% przybyłych etapami było chorych i osłabionych. Jako pierwsi na specosiedlenie do Komi ASRR przybyli osadnicy deportowani 10 lutego 1940. Mieli być osiedleni przede wszystkim w południowych rejonach republiki, dlatego też eszelony z deportowanymi miały docierać do stacji Muraszy (w obwodzie kirowskim) i Piniug (w obwodzie archangielskim) Kolei Kirowskiej, które były położone najbliżej terenów Komi ASRR. Jak wynika z dokumentów Wojsk Konwojowych NKWD ZSRR, do stacji Muraszy skierowano siedem eszelonów (9927 osób) ze stacji: Husiatyn, Worwolińce, Biała Czortkowska, Podhajce, Karnaczówka, Grzymałów i Tarnopol w obwodzie tarnopolskim i jeden eszelon (1472 osoby) z Chlebowicz w obwodzie drohobyckim. Do stacji Piniug skierowano jeden eszelon z Żydaczowa w obwodzie drohobyckim (1194 osoby). W sumie na stacje Muraszy i Piniug wysłano 12 593 osoby. Do Komi ASRR trafiło ich jednak znacznie mniej. Nie ma dokumentów podających liczbę przybyłych do stacji końcowej, dlatego niemożliwe jest ustalenie, ilu deportowanych zmarło na skutek ciężkiej i długiej drogi. Podczas pierwszej i trzeciej deportacji do Komi ASRR wywieziono więc ponad 5 tysięcy rodzin liczących około 19,8 tysiąca osób. Po roku, po czwartej deportacji, liczba obywateli polskich osiedlonych w tej republice wzrosła do 21 tysięcy (około 7% wszystkich obywateli polskich deportowanych w latach 1940–1941)”.

źródło: Cezary Woch

Drukuj artykuł Drukuj artykuł

2 komentarze do artykułu “Na północny wschód od Moskwy – część 1”

  1. Robert

    Interesująca strona,blog historyczny oceniam najwyżej i zaliczam do ulubionych. Pozdrawiam Pana Cezarego !

  2. Grzegorz

    Zaginął Alojzy Rogowski
    http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20140812/POWIAT16/140819846

Komentarz wyraża opinie wyłącznie jego autora. Redakcja portalu sycowice.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.

Skomentuj artykuł

Nasz serwis wykorzystuje pliki "cookie". W przypadku braku zgody prosimy opuœścić stronę lub zablokować możliwośœć zapisywania plików "cookie" w ustawieniach przeglądarki.