źródło zdjęcia: Waldemar Porębny
No tak…. moi drodzy przyjaciele z internetu. Żyłem sobie spokojnie, tutaj w Kandaharze w
Afghanistanie, unikając kłopotów i przesiadując w bunkrze na czas alarmów przeciwrakietowych, gdy nagle Grzegorz zaatakował mnie życzeniem wyprodukowania przeze mnie jakiegoś artykuliku. Pocisk Grzegorza był celniejszy niz rakiety Talibów tym bardziej, że już kilkakrotnie obiecywałem następne moje
“wypociny”. Niewątpliwym dla mnie pocieszeniem jest fakt, ze mój artykulik “
Turysta w Chinach” odwiedziło (a może nawet przeczytało) sporo internautów. No cóż…wypada słowa obrócić w czyny i, tak jak drzewiej obiecałem, przedstawię Wam następny etap mojego Chin zwiedzania – Wielki Mur Chiński. Chińczycy nazywają swoją konstrukcję 长城 Czyli po prostu Wielki Mur. Dla nich jest oczywiste, że jest Chiński i już…..
Wielki Mur jest udostępniony do zwiedzania zarówno w formie “
dzikiej” czyli jego , wcale nieźle zachowane pozostałości oraz w formie “
turystycznej” czyli odbudowanej. Tę właśnie część dwukrotnie zwiedzałem: raz w lecie i raz w czasie Chińskiego Święta Narodowego, które ma miejsce na początku października. Jak zwykle ciekawsze, z niespodziankami i ”
zaporami”, było pierwsze zwiedzanie. Szczególnie jeśli pamiętacie moje wcześniejsze “
wypady” w nieznane części
Chin. Aby dojechać do Muru z
Pekinu, internet powiedział mi, z którego dworca kolejowego należy się wybrać. Szczęsciem dla turystów jest fakt, że na Igrzyska Olimpijskie chińczycy otworzyli specjalne kolejowe połączenie pomiędzy Pekinem i Badaling. Badaling jest miejscem, gdzie spora część muru została odrestaurowana i udostępniona dla zwiedzających. Zacznijmy więc od pierwszej wizyty. Było to latem zeszłego roku. Pierwszy problem natychmiast pojawił sie przy zakupie biletu Pekin-Badaling. Bileterka doskonale zrozumiała moja perfekcyjną chińszczyznę gdy wypowiedziałem nazwę docelowej stacji. Ale na tym koniec…. Zrozumiała moje “
Badaling” i natychmiast wyrzuciła z siebie potok słów. Widocznie jednak posługiwała się innym dialektem bo nie mogłem wyłapać akcenu i jej potok był niezrozumiały dla mnie . Zaczęlismy się nieco przekomarzać: ona po chińsku a ja po angielsku. Aby urozmaicić konwersację dorzucałem, tradycyjnie już, do moich wyjaśnień nieco polszczyzny. Niestety tego też bileterka nie zrozumiała. Z pomocą przyszła chińska przedstawicielka płci pięknej, również stojąca w kolejce za biletami. Okazało się, się na najbliższy pociąg już nie ma miejsc siedzących ale mogę dostać stojące. Zdecydowałem się na stojące ale czy nie mogła tego bileterka powiedzieć od razu I bardziej zrozumiale??? Bilet mówił wyraźnie, który wagon i gdzie jest miejsce stojące: z przodu czy też z tyłu wagonu. Pierwszorzędna organizacja. Miłym zaskoczeniem była jakość pociągu: siedzenia typu lotniczego, dużo miejsca między fotelami. Miejsca stojące to platformy z uchwytami na ok 15 osób. Podróż miała trwać ok godziny a ja nie miałem specjalnej ochoty stać cały czas. Po ok 10 minutach jazdy i podziwiania przez okno przedmieść Pekinu zdecydowałem się usiąść na podłodze. Odniosłem niejasne wrażenie, że Chińczycy byli nieco zdziwieni moją ekstrawagancją (wyobraźcie sobie: stojący chińczycy i siedząca na podłodze biała małpa). Tytułem skromnego wyjaśnienia – Chińczycy potocznie nazywają nas, białych, białymi małpami. Nie należy tego odbierać zbyt osobiście – tak już jest. Wracajmy do pociągu. Jak już wspomniałem, wagoniki czyściutkie i podłoga też. Chińczycy dzielnie sobie stali do momentu, gdy kierowniczka wagonu, lub też pociągu zmuszona była przestąpić nad moimi nogami. Uśmiechnąłem się do niej miło, powiedzieliśmy sobie dzień dobry i już. Po tej drobnej wymianie kurtuazji Chińczycy widocznie stwierdzili, że nikt ich nie skrzyczy i że wygodniej siedzieć na podłodze niż stać i się męczyć. Potem już było fajnie i po godzince dotarliśmy na miejsce. Aha…. zapomniałem dodać, że w tym pociągu nie ma toalet więc trzeba to wziać pod uwagę w planach przejazdowych. Na miejscu należy odbyć 15 minutowy spacerek od pociągu do zasadniczej części turystycznej biesiady. W Badaling można wejść na mur dwojako: od razu się wspiąć i być na jego szczycie, bądź też wybrać się kolejką linową wyżej i zwiedzać mur schodząc – wybrałem drugą wersję i, wierzcie mi, był to niesłychanie trafny wybór. Tak więc kolejka linowa zawozi na szczyt góry i zostawia nas na rozdrożu: można wybrać dwie trasy: łatwiejszą i trudniejszą. Wybrałem trudniejszą. Nie myślcie sobie, że to z powodu jakiegoś bohaterstwa albo masohizmu. Po prostu pomyślałem sobie, że na łatwiejszej trasie, gdzie spacerowało setki chińczyków łatwiej mogę stracić oko. I nie chodzi o to, że można stracić oczy rozglądając się za płcią piękną ale ta płeć piękna może Ci wydłubać (niechcący!) oczy parasolką. Noszenie przez Chinki parasolek latem jest niesłychanie urocze i wdzięczne jednak dla nas, Europejczyków, może być niebezpieczne. Wszystkie parasolki są na poziomie naszych oczu…. rozumiecie – różnica wzrostu). Wracając do trasy – na zdjęciach zobaczycie, że trasa trudniejsza nie obfituje w parasolki tak jak trasa łatwiejsza. Przejście murem, niewątpliwie atrakcyjne jest męczące: duże stromizny i równie strome pochylnie, które są trudniejsze do pokonania niż schody. Było upalnie i po zejściu należało się “poraczyć” miejscowym piwkiem, z czego z przyjemnością skorzystałem. Moja druga wizyta, jesienią, była już bułeczką z masełkiem. Doświadczenie pomaga choć za drugim razem wybrałem się na Mur autobusem a nie pociągiem. Należy sobie urozmaicać, prawda? Zapraszam do zdjęć i odpowiem na wszelkie pytania.
Waldemar Porębny
.
Tagi: Chiny
Drukuj artykuł
Komentarz wyraża opinie wyłącznie jego autora. Redakcja portalu sycowice.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Skomentuj artykuł
Październik 4th, 2010 at 18:54
Grzegorz,
A zdjecia beda? Nie wiem czy link dostales. Dzieki za opublikowanie. Moze bedzie sie podobac?
Pozdrawiam z Kandaharu.
Październik 4th, 2010 at 19:12
Będą za 5 minut 🙂
Październik 4th, 2010 at 23:08
No, znowu drgnęło… 🙂
Październik 5th, 2010 at 07:41
Witam,
Dla tych, ktorzy chcieliby ogladnac nieco wiecej zdjec z Muru Chinskego podaje link do albumu w sieci:
http://picasaweb.google.com/porebnyw/MurChinski?authkey=Gv1sRgCLKzx5P4uIC-mAE&feat=directlink
Pozdrawiam z Afghanistanu.
Wrzesień 13th, 2011 at 10:37
Wybieram się z żoną za tydzień do Pekinu i właśnie takiego artykułu poszukiwałem.Zabrakło mi w nim jedynie info nt cen.Pociągu(z jakiego dworca odjeżdża?),wstępu na mur i kolejki.Jakbyś mógł odpisać byłbym w dzięczny.Pozdrawiam