źródło zdjęcia: Waldemar Porębny
Aby urozmaicić nieco moje wywody postanowiłem napisać co nieco o tym, gdzie mieszkam I jak częściowo spędzam swój czas. Co prawda strona nasza nie jest blogiem ale w zasadzie Grzegorz nie narzuca nam żadnych granic wypowiedzi. Najwyżej stwierdzi, że się nie nadaje I albo nie opublikuje albo wytnie. O pracy nie będę pisał. Firma, dla której pracuję dała mi wolną rękę co do wyboru mieszkania. Szukałem więc za pośrednictwem agencji wynajmu z moją nieocenioną asystentką przy boku. Muszę przyznać, że proponowano mi najprzeróżniejsze mieszkania: niektóre wyglądały jak meliny właśnie opuszczone przez biesiadników I zwolenników tutejszych wyskokowych trunków. Niezbyt apetyczne. Pokazywano mi również nieprzeciętnie wielkie apartamenty – ale kto miałby je sprzątać????
No I dla jednej osoby nie warto. W końcu wybrałem – na 5 piętrze, nowoczesny, wygodny I czysty bo całkiem nowy. Ciekawostką jest bezpieczeństwo: otóż całe osiedle jest otoczone murem I monitorowane kamerami. Prowadzą do niego tylko trzy bramy ze szlabanami I ochroną. To jest pierwsza przeszkoda w dotarciu do domu. Drugą przeszkodą są drzwi wejściowe na klatkę schodową – na kartę magnetyczną – nie ma karty? nie wejdziesz. No I trzecią przeszkodą jest winda – również na kartę magnetyczną – nie masz karty to nie pojedziesz. Później pozostaje sforsowanie własnych drzwi zwykłym już kluczem. Osiedle jest bardzo ładne – pełne zieleni posadzonej nie pod sznureczek ale w zakola. Żadnych kątów prostych zarówno dla dróg wewnętrznych, chodników jak I zieleni. Środkiem sączy się rzeczka z pięknymi zakolami I wodnymi kaskadami. Latem oddali do użytku basen osiedlowy – oczywiście kształtów obłych ale proszę nie szukać żadnych skojarzeń !!!! W pobliżu mam sklep typu zielonogórskiego Carrefoura więc da się tam wszystko kupić bez znajomości
chińskiego. Najważniejsze jednak jest to, że w sierpniu zeszłego roku otwarto bar, którego współwłaścicielem jest Anglik. Bar – to znaczy pub o nazwie
Jungle Bar. Nie muszę chyba nikomu mówić jak ucieszyła mnie ta inwestycja – można sobie każdego wieczorka pójść I zimnego piwka się napić. Sporo ludzi I miła atmosferka. Załączam do tego fotki do oglądnięcia. Sprzedają na kredyt i na pieniądze więc nie trzeba się martwić, że gdy kieszeń pustkami trąci a pić się chce to nie można…. Właśnie można. Do baru mam tylko 400 kroków więc z zamkniętymi oczami można tam dotrzeć. Oczywiście nie znaczy to, że nie ma innych barów. Są ale nie w pobliżu. Jest ich wystarczająco dużo ale na opisywanie ich po kolei strata czasu... Choć opowieści sączyć bym mógł różne bo chyba wszystkie, choć z wierzchu, poznałem. No to by było tyle tytułem zmiany tematów. Pozdrawiam z
Chin i za zdrowie naszych internautów piwko w Jungle Bar dziś wypiję.
Waldemar Porębny
Tagi: Chiny
Drukuj artykuł
Komentarz wyraża opinie wyłącznie jego autora. Redakcja portalu sycowice.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Skomentuj artykuł
Luty 26th, 2010 at 19:38
Weekendowy artykuł 🙂
Luty 26th, 2010 at 22:29
Następnym razem pierwszego „gula” wypij za moje zdrowie 🙂
Luty 28th, 2010 at 19:16
Oglądając piękny świat myślę Waldku, że urodziłeś się w czepku. Oby tak dalej.
Marzec 3rd, 2010 at 12:03
Cezary,
Czas i miejsce się zmieniły. Tym razem będę pisywał z Luksemburga i Afghanistanu. Jak wspomiałem – miejsce się zmieniło więc “pierwszego gula” za Twoje zdrowie wypiję gdzieś w Luksemburgu. Nie poprzestanę oczywiście snuć wspomnień z pięknych Chin. Jestem winien co nieco ponieważ swojego czasu obiecałem artykulik z wizyty na Wielkim Murze Chińskim. Uzupełnię rówmież artykulik o Jungle Bar – głównie o zdjęcia bo właśnie tam robiłem moje pożegnanie z Chinami.
Marzec 4th, 2010 at 03:05
O tym murze koniecznie napisz, bo u nas wieść gminna niesie, że skośnookie zrobiły go z ubijanej tłuczkami ziemi i ze słomy /ale co tam na wsi mogą wiedzieć…/. Kamienia tam mało co, a z Księżyca to to widać, cuda jakieś czy co….? A w Afghanistanie uważaj tam na tych talibanów czy jakoś tak, bo podobno okrutnie strzylają z kałachów… 🙂