źródło zdjęcia: Karolina Sroka
Zawsze kochałam taniec, odkąd pamiętam już jako mała dziewczynka oglądałam z zapartym tchem musicale. W wieku siedmiu lat zaczęłam uczęszczać do kółka taneczno-teatralnego, instruktor zauważyła moje predyspozycje i postanowiono, że będę chodzić na zajęcia do Klubu Tańca Towarzyskiego FART w
Zielonej Górze. Kosztowało to wiele poświecenia ze strony rodziców i babci, dwa razy w tygodniu jeździliśmy autobusem z Przylepu. Autobusy kursowały rzadko, gdy się spóźniliśmy wracaliśmy na pieszo. Minęły trzy lata, a ja odczuwałam niedosyt: za mało zajęć za mało nowości. Razem z partnerem przeszliśmy do zielonogórskiej GRACJI, powoli zaczęliśmy osiągać małe sukcesy, niestety taniec towarzyski jest o tyle niesprawiedliwy, że trzeba go tańczyć we dwoje, a chłopcy w wieku nastoletnim zmieniają zainteresowania, taniec schodzi na ostatnią pozycję.
W drugiej klasie liceum zmuszona byłam zawiesić zajęcia taneczne, dopadło mnie zmęczenie, zniecierpliwiona ciągłymi zmianami partnera lub ich brakiem. Z drugiej strony taniec towarzyski to ciągłe inwestycje: suknie osiągające kolosalne sumy, buty taneczne zmieniane zgodnie ze zmieniającymi się przepisami. Wyjazdy na turnieje zmusiły moją rodzinę do zaciągnięcia kredytów, czego nigdy nie zapomnę i dziękuję. Przyszedł czas wyboru kierunku studiów miał to być College francuski, niestety zabrakło kilku punktów. I tak trafiłam na Animację Społeczno - Kulturalną ze specjalnością Taniec. Instruktorem tańca był mgr Filip Czeszyk, którego znałam już wcześniej z GRACJI. To właśnie on, do dziś mój autorytet, wspaniały pedagog i tancerz ,wpajał nam , że trzeba dać z siebie wszystko pracując z dziećmi i młodzieżą, że nie można pozwolić sobie na chwile nieprzygotowania ze strony merytorycznej do zajęć. Pierwsze trzy lata było mi bardzo ciężko na studiach, uczyłam się HIP-HOP’u i tańca współczesnego to style całkowicie odmienne od tańca towarzyskiego. Jeszcze w czasie studiów założyłam w Przylepie dwie grupy taneczne w stylu HIP-HOP. Grupa
„Pod napięciem” rozwijała się bardzo prężnie i wystąpiła na zaliczenie mojej pracy licencjackiej z dużym uznaniem egzaminujących. Lecz zmuszona byłam oddać grupy pod opiekę mojej koleżance po fachu, do dziś tańczą osiągając sukcesy, zmieniły tylko nazwę, ale to ja dwa lata uczyłam je
„stawiać pierwsze kroki”. Na czwartym roku urodziła się moja córeczka Amelia, co nie przeszkodziło mi ukończyć studiów w terminie i obronić pracę magisterską o działalności naszego
MGOK-u w
Czerwieńsku. Minęły dwa lata, a ja tęskniłam za pracą ludźmi, za tańcem, gdzieś w mojej głowie układały się nowe pomysły. I wtedy pani dyrektor
Jolanta Matuszkiewicz zaproponowała mi współpracę, była to pierwsza osoba, która podała mi pomocną dłoń w znalezieniu pracy. Tak powstały dwie grupy taneczne w Leśniowie Wielkim, które tańczą już od trzech lat. Dziewczyn z
„I’m love HIP-HOP” jest dziewiętnaście i w tym roku wezmą udział po raz pierwszy w turniejach ogólnopolskich. Z panią dyrektor stworzyłyśmy następnie dwa zespoły HIP-HOP’owe w Nietkowie
„Respect” liczące około trzydzieści osób i sekcje tańca towarzyskiego liczącą dwie pary. Ten rok będzie dla nich przełomowy, ponieważ zaczną występować po za gminą Czerwieńsk. Od dwóch lat współpracuję także z Sulechowskim Domem Kultury, gdzie prowadzę dwie grupy taneczne
„Lans” w Cigacicach i Gminnym Domem Kultury w Kargowej, gdzie prowadzę również grupę taneczną
„Fusion” . W roku bieżącym dyrektor MGOK postawiła przede mną wyżej poprzeczkę, zaproponowała stworzenie grup tanecznych w
Nietkowicach. Po miesiącu pracy przyznaję, że był to wspaniały pomysł. Zajęcia cieszą się dużym uznaniem i na pewno nowe grupy wystąpią na Dniach Czerwieńska i innych imprezach przewidzianych na sezon 2009/2010. Dzieci i młodzież pochodząca ze środowiska wiejskiego nie różni się w żaden sposób od młodzieży miejskiej. Jedynym jej ograniczeniem jest odległość od zajęć kulturalnych, niestety instruktorzy nie kwapią się, żeby przyjechać do dzieci, wręcz odwrotnie oczekują, że dzieci dotrą do ich szkół i klubów. Tu trzeba zadać sobie pytanie czy osoby kończące mój kierunek studiów czują się z powołania animatorami kultury, czy też nimi są? Ja już dziś mogę z całą odpowiedzialnością odpowiedzieć na to pytanie twierdząco. Sama pochodzę z wioski i wiem jak ciężko się wybić. Moją pracę zawodową staram się pomóc młodym ludziom w realizowaniu się poza lekcjami. Zajęcia są nie tylko nauką tańca współczesnego, młodzież i dzieci uczą się wytrwałości, pracy nad samym sobą, a także porozumienia w grupie. Dla wielu z nich zajęcia te, to oderwanie od szarej rzeczywistości. Chwila, w której mogą zająć się samym sobą, mogą być tym kim tylko zapragną, nigdy nie oceniam. Od strony merytorycznej, to do każdych zajęć podchodzę indywidualnie. Każda grupa różni się i co innego od niej wymagam. Gdy zaczynam pracę z nowymi ludźmi przez pierwsze miesiące staram się poznać ich predyspozycje. Cele też nie zawsze są identyczne. Niektóre grupy nastawione są na osiągnięcia potrzebują i radzą sobie dobrze z dyscypliną, ciężko pracują od strony fizycznej. Inne przychodzą, tak jak wcześniej wspomniałam
„dla siebie”, też osiągają sukces tylko w innej skali. Istnieją też takie grupy gdzie cały trud ukierunkowuje, aby je odblokować, staram się, aby się otworzyły, co później przekłada się na ruch sceniczny. Skłamałabym gdybym moją pracę przedstawiła tylko w superlatywach, oczywiste, że ma ona też negatywy. Jednym z nich jest niewdzięczność ludzi i brak pozytywnego nastawienia do tańca Hip-Hop, który pozwala mi dotrzeć do młodzieży. innym minusem są codzienne kilometry pokonywane od jednej wioski do drugiej. Jednak najważniejszy to brak czasu dla mojej córeczki. Dlaczego to robię? Bo inaczej nie potrafię, to silne
,,uzależnienie” kilka dni wolnych i popadam w melancholię nie wiem co mam robić, ktoś uzna to za pracoholizm. Zbyt często biorę wszystko do serca, za bardzo przeżywam, ale dopóki przeżywam to, pracuję z młodzieżą i dziećmi, gdy będę odczuwać obojętność to zajmę się czymś innym.
KAROLINA SROKA
Tagi: MGOK
Drukuj artykuł
Komentarz wyraża opinie wyłącznie jego autora. Redakcja portalu sycowice.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Skomentuj artykuł
Listopad 19th, 2009 at 22:23
Wśród pięknych Pań w trzeciej grupie wiekowej brakuje mieszkanek Sycowic… .
Listopad 20th, 2009 at 12:53
Z wielką przyjemnością obejrzałam zdjęcia z zajęć w Nietkowicach. Bardzo się cieszę, że kolejna propozycja MGOK-u spotkała się z tak ciepłym przyjęciem. Pani Karolinie dziękuję za miłe słowa, muszę jednak dopowiedzieć, że współpraca układa się pomyślnie dzięki Pani ogromnemu zaangażowaniu w pracę. Osoby kreatywne, pełne pomysłów, energiczne, z pasją, zawsze mogą u mnie liczyć na tę przysłowiową „pomocną dłoń”. Pozdrawiam wszystkich tańczących i śpiewających z WDK Nietkowice. Mam nadzieję, że nie zabraknie Wam zapału i w następnym sezonie będziemy mogli podziwiać efekty Waszej pracy na imprezach plenerowych organizowanych przez MGOK. Dodam, że jestem otwarta na nowe pomysły i propozycje, mające na celu uatrakcyjnienie oferty kulturalnej na terenie naszej gminy.
Z kulturalnym pozdrowieniem.
Jolanta Matuszkiewicz, dyrektor MGOK Czerwieńsk
Listopad 20th, 2009 at 18:01
zgadzam się z Panem Sołtysem .
fajnie by było jakby też panie z Sycowic poszły „w tany” 🙂
Czerwiec 28th, 2010 at 17:02
chodze na te tańce jest bardzo miło zachęcam!!!;D