źródło zdjęcia: Cezary Woch
Jedziemy w sześciu: Folke, Cat i nas trzech, za kierownicą Murzyn. Ponieważ szansa na spotkanie zwierza jest niewielka, robimy losowanie kto
„w razie czego” strzela pierwszy. Szczęśliwcem okazuje się Rysiek. Niedbale komentuje, że on zawsze wylosowuje pierwsze numery, niech mu tam… . Toyota wolno pokonuje nierówny teren. Dojeżdżamy do wyschniętego piaszczystego koryta rzeki, jedziemy nim. Po obu stronach łagodne wzniesienia zakończone skalnymi ostańcami. Wszędzie gęsty busz, ale ukształtowanie terenu daje dobrą możliwość obserwacji. Sycę oczy zielenią kolczastych krzewów i podziwiam dziką i surową krainę.
Nagle wśród miejscowych poruszenie. Pokazują sobie coś daleko w buszu. Lornetka do oczu, na razie nie widzę nic. Słyszę jak Folke wymawia niezrozumiałe słowo: bule /byk/, gut bule /dobry byk/, można strzelać! W tym momencie dostrzegam łaciatą sylwetkę oryksa. Kątem oka widzę jak Rysiek składa się do strzału. Przemek uruchamia kamerę, a moje serce zaczyna wybijać swój myśliwski rytm. Oryks jest daleko, ponad 200 metrów. Stoi do nas tyłem, ale głowę ma odwróconą do nas. Zwięzła, mocna sylwetka byka jest idealnie wkomponowana w busz. Zwierz widzi nas, jest pewny siebie, czuje swoja moc, ale czujnie chowa się za krzakiem. Rysiek skupiony i gotowy do strzału. W samochodzie cisza. Folke podpowiada: jak wychyli się zza krzaka spróbuj strzelić! W tym momencie oryks rusza kłusem w kierunku wzniesienia, zatrzymuje się na chwilę i równocześnie pada strzał. Słyszę lot kuli i jej uderzenie, dostał, znika. Wszyscy są podekscytowani. Trzeba szybko dojść zwierza. Cat, Rysiek i Przemek z kamerą szybkim krokiem, częściowo biegiem ruszają, ale nie na miejsce strzału. Doświadczony Cat próbuje zajść zwierza od strony skalistego wzgórza. Robi się późno, zaczyna padać drobny deszcz. Znikają mi za skałami. Nagle pada strzał, to musi być koniec. Biegnę w kierunku kolegów. Z daleka słyszę podniesione głosy i komentarze. Przed nami leży stary byk z niedługimi, ale mocnymi rogami, z łbem pokrytym licznymi bliznami, śladami stoczonych walk. Rysiek promienieje, Przemek filmuje, a ja robię pamiątkowe zdjęcia nie mogąc wyjść z podziwu nad tym co się przed chwilą stało. Za szybko i za dużo wrażeń na raz! Cieszymy się wszyscy. Ten oryks to prawdziwa niespodzianka. Pierwszy wyjazd, pierwsze strzały i pierwsze trofeum. Jest bosko! Wracamy szczęśliwi. Jakże smakuje chłodne piwo, jak pięknie płonie ognisko…. . Jesteśmy pierwszymi Polakami polującymi u Folkego. Wyczuwamy życzliwość gospodarzy. Pytają o Polskę, o nas, kim jesteśmy i czym się zajmujemy. W końcu jednak rozmowa schodzi na polowanie. Cat podkreśla, że należy strzelać ostrożnie, tylko to co oni wskażą. Są zainteresowani odstrzeliwaniem najstarszych sztuk, o bardzo dobrych medalowych porożach. Cat dowodzi, że afrykańska zwierzyna jest niezwykle twarda i ma zwiększony poziom adrenaliny, co powoduje jej znaczną wytrzymałość na ból. Ze względu na trudności z bliskim podejściem do niej, trzeba często strzelać na 200 i więcej metrów, prosi abyśmy brali to pod uwagę. Mijają godziny na przemiłej pogawędce. Za oknem rozszalała się burza. To nie deszcz. To potoki wody leją się z nieba. Folke cieszy się jak dziecko. Ten deszcz to skarb! Będzie rosła trawa, a jego bydło otrzyma dostatek paszy. W zeszłym roku nie spadła ani jedna kropla deszczu. Z sześciuset sztuk bydła musiał sprzedać połowę, a dla pozostałych sprowadzić karmę. Bydło sprzedał tanio, paszę kupił drogo. Nie był to dobry rok. Teraz będzie inaczej...
Cezary Woch
Tagi: Cezary Woch, Namibia
Drukuj artykuł
Komentarz wyraża opinie wyłącznie jego autora. Redakcja portalu sycowice.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Skomentuj artykuł
Lipiec 29th, 2009 at 23:38
Jeszcze tam mnie nie było,super,szczerze zazdroszczę wrażeń,ale kto wie może kiedys………?
Styczeń 31st, 2010 at 14:27
Warto oglądnąć: