
źródło zdjęcia: sxc.hu
DZIKIE MIASTO
Z Omska ponad 1000 km. jechaliśmy długo aż do Bracka. Po rewolucji tym dzikim, drewnianym miastem rządzili carscy przestępcy. Przed rewolucją chronili się oni w bezkresnej tajdze. Po rewolucji wrócili z niej i pozajmowali ważne stanowiska. Zdziczali ludzie wprowadzili swoje, dzikie prawo. Każdego dnia i w nocy trwała strzelanina. Każdego dnia kogoś rozstrzeliwano. Tam jeszcze trwała rewolucja. Tam jeszcze zabijano bogatszych ludzi. Tam w górzystym terenie przez dwa miesiące w nieludzkich warunkach budowaliśmy drogi. Tam przy każdym spotkaniu z cywilami nazywano nas „carskimi parazitami” (pasożytami). Tam kto posiadał broń czuł się jak pan na swoich włościach. W każdej chwili taki dzikus mógł strzelić do każdego z nas i nie odpowiadał by za to. Tam także w nieludzkich warunkach ciężkiej pracy wśród skazańców śmierć zbierała swe żniwo. Kilkanaście osób umarło z wyczerpania. Pozostali oni na zawsze, zasypani w nasypach drogowych stoków górskich. Do Bracka przybywały nowe grupy skazańców. Czytaj więcej…
źródło zdjęcia: sxc.hu
ZESŁANIE W TAJGĘ
Po dwóch tygodniach po rewolucji załadowano nas na pociąg. Jechaliśmy na zachód. Omsk był stacją docelową. Tam przetrzymywano już inną grupę byłych carskich oficerów, oraz niewielką część podoficerów. Razem było nas około 500 osób. Uznano nas wrogami rewolucji i przeznaczono do katorżniczej pracy. Wszyscy otrzymaliśmy ciepłe ubrania i walonki. Nazajutrz na konne sanie załadowaliśmy sprzęt dla drwali i prowiant, a także: piły, siekiery, łopaty, duże gwoździe oraz duże kotły do gotowania strawy. Wyruszyliśmy w tajgę, kierując się na północ wzdłuż rzeki Irtysz. Kilkadziesiąt załadowanych sań przecierało szlak. My jako skazańcy szliśmy z tyłu pieszo. Z przerwami na krótkie postoje i drzemki w śniegu pokonywaliśmy ponad 60 km na dobę. Czytaj więcej…
źródło zdjęcia: Cezary Woch
Jak doniosła w godzinach popołudniowych Sycowicka Agencja Informacyjna, /nie mylić z pewną sepleniącą panią…/, nasi strażacy zaplanowali wbetonowanie podstaw pod maszty flagowe. Informacja ta była z pozoru tak niewiarygodna i nieprawdopodobna, że nasz specjalny wysłannik na tereny objęte konfliktami udał się na wskazane miejsce.
Okazało się , że Prezes Stowarzyszenia OSP Pan Stanisław Szymański wraz z kilkoma strażakami, w ścisłej współpracy z miejscowym Sołtysem zabierają się do roboty. Był to tak niespodziewany widok, że przejeżdżający na rowerach ostro hamowali patrząc co też tam się dzieje…!
A działo się działo…. . W ruch poszły najpierw szpadle, a lekko nie było bo pod spodem resztki gruzowiska. Ale co to dla strażaków! Zaraz znała się „lola” czyli solidny łom i trzy wykopy wyrychtowano wnet. Później Sołtys dowiózł żwir i cztery zasponsorowane worki cementu /bo budżet sołecki kaput!/. Pan Prezes żeby nie być gorszym własnym mercedesem przewiózł cztery i pół worka cementu i zaczęło się „urabianie towaru”.
Czytaj więcej…
źródło zdjęcia: www.jackowski.boo.pl
OD AUTORA
W 1945 r. miałem zaszczyt siedzieć razem z rosyjskim oficerem za stołem wigilijnym i wysłuchać jego szczerych zwierzeń. Niezwykły los pułkownika i tragedia jego rodziny pozostała w mojej pamięci. Po dwudziestu latach przypominając jego opowiadania za „stołem wigilijnym” spisałem. Notatki odłożyłem z myślą, by na starsze lata mając czas napisać o tych wydarzeniach opowieść. Ze względu na odległy czas dla utrzymania dramaturgii wprowadziłem kilka fikcyjnych nazwisk bohaterów oraz dla ciągłości opowiadania niektóre zdarzenia, fakty i szczegóły zostały nieco rozbudowane.
Miłość pułkownika w tej opowieści nie mogłem pominąć. Była ona dla niego najważniejszym, najcenniejszym, i najpiękniejszym fragmentem jego życia. Trwała o dwa lata krócej od katorgi. Był On człowiekiem skromnym i nie pogardził naszą skromnością. Był ofiarą rewolucji i II Wojny Światowej. Współczuwał ludziom, którzy niewinnie cierpieli, bez względu na ich narodowość i na ich zamożność. Kochał swoją Ojczyznę i nade wszystko swoją rodzinę.
Ta opowieść została pozytywnie oceniona w recenzji wykonanej przez dr Zbigniewa Mazura z Instytutu Zachodniego w Poznaniu. Czytaj więcej…

źródło zdjęcia: Cezary Woch
Następny festyn 11 lipca. Stop. Trzynaście kobitek z Koła Gospodyń przygotowuje pierogi jakich jeszcze nie jedliście! Stop. Służby specjalne penetrują sąsiednie festyny. Stop. Najwięksi znawcy dokonują degustacji przysmaków. Stop. W skali od 1 do 5 sąsiedzi wypadają na 3,5. Stop. Komisja ekspertów oceniła sycowickie pierogi na 5. Stop. Osobiście próbowałem nasze i u konkurencji. Stop. Potwierdzam ocenę. Stop. Czekajcie na następne informacje. Stop. Wasz korespondent. Stop. C.W. Stop.

źródło zdjęcia: Cezary Woch
104 samochody dostawcze z ojczystą nazwą pędzą przez Berlin
Przed około dwoma laty rodak Ernst Zimmermann napisał do redaktora „Heimatgrüβe”: ”Wie Pan, że właściwie na każdym kroku widać w Berlinie samochody dostawcze z napisem „Leitersdorfer Brot ?” (sycowicki chleb) Nazwa miejscowości Sycowice była powszechnie znana i Zimmermann postarał się zbadać sprawy dotyczące mąki z okręgu krośnieńskiego. Czynił to chętnie i był osobiście zaangażowany w tę kwestię, gdyż jego ojciec i teść byli przyjaciółmi Oskara Müllera, ostatniego właściciela sycowickiego młyna. Wypytywał on wszystkich, którzy wiedzieli cokolwiek na temat dolnej doliny gryżyckiej, przeprowadził listownie wywiad z żyjącą w NRD córką Oskara Müllera i w końcu na początku maja tego roku ukoronował swoje starania wizytą u szefa firmy Augusta Wittlera ( Fabryka Chleba w Berlinie, ulica Maxa 2-5, sektor francuski). Czytaj więcej…

źródło zdjęcia: Cezary Woch
Jak żyli, kochali i śmiali się – i o tym jak cesarz wspomógł budowę kościoła
Wsie leżące nad rzeką Odrą w obrębie miasta Krosno były zmartwieniem redaktora „Heimatgrüβe”. Artykuły na ich temat rzadko ukazywały się w czasopiśmie. To się jednak zmieniło. Zadbał o to pan Otto Finke (lat 37), mieszkający obecnie w Berlinie na ulicy Seehof 170, który nadesłał nam poniższy przyczynek. Pan Finke uważał, iż informacje dotyczące jego osoby są zbędne. Wielu mieszkańców Będowa i Nietkowic zna przecież dom rodziny Finke i samą rodzinę. Donosi on, że po drugiej wojnie światowej zbudował kilka zakładów i produkował kamienie i materiały budowlane. Przed kilkoma laty odszedł na emeryturę. Teraz żyje ze swoją małżonką w domu jednorodzinnym z ogrodem (5000 m²), w którym rośnie wiele róż i drzew owocowych. Czytaj więcej…

źródło zdjęcia: Cezary Woch
Wspomnienie proboszcza i. R. Glüer’a o gminie na skraju niziny odrzańskiej
Od sycowickiego małżeństwa, które na początku tego roku świętowało swoje złote gody, proboszcz i.R. Glüer otrzymał „Crossener Heimatgrüβe”. Proboszcz działał w Sycowicach w latach 1919 – 1929, a później pożegnał się z okręgiem krośnieńskim,a po lekturze czasopisma przypomniał sobie kilka informacji. Sięgnął wówczas do pióra, lub – nowocześniej mówiąc – po maszynę do pisania i przeniósł poniższą paplaninę na papier.
Czytaj więcej…

źródło zdjęcia: Jolanta Matuszkiewicz
W imieniu całej ekipy Miejsko – Gminnego Ośrodka Kultury w Czerwieńsku, serdecznie dziękuję wszystkim osobom, które wspomogły nas w organizacji „Sobótki” w Sycowicach. Chciałabym przypomnieć, że impreza sobótkowa jest częścią projektu zatytułowanego „Transgraniczne wiejskie spotkania partnerskie”, realizowanego przez MGOK, współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej w ramach Programu Operacyjnego Współpracy Transgranicznej Funduszu Małych Projektów Euroregionu Sprewa – Nysa – Bóbr. Dzięki tym środkom mieliśmy możliwość sfinansowania obiadu dla gości z Niemiec, pokrycia kosztów tłumaczy, a także nadania imprezie tak wielkiego wymiaru. W ramach tego projektu organizujemy także Noc Świętojańską w Laskach (20.06), Biesiadę Nietkowską w Nietkowie (27.06) oraz O!Płotki w Płotach (04.07). Czytaj więcej…

źródło zdjęcia: sxc.hu
6 czerwca 2009 roku odbył się w Sycowicach festyn partnerski pod hasłem Sobótka na Zaodrzu. Impreza pełna była gier, zabaw i konkursów dla dzieci. Rozegrano Turniej Polska – Niemcy. Na scenie wystąpili m.in. uczniowie Szkoły Podstawowej w Nietkowicach, reprezentanci Szkoły Tańca WULKAN z Krosna Odrzańskiego oraz gminne zespoły muzyczne. Swój program satyryczny przedstawił Bolesław Gromnicki.
Wyłoniono zwycięzcę na najpiękniejszy wianek świętojański. Do późnych godzin nocnych odbywała się zabawa plenerowa. Niestety organizatorom imprezy plany pokrzyżował padający deszcz. Mieszkańcy Sycowic oraz ich goście pokazali, że nie są z cukru i świetnie bawili się przez cała imprezę. Czytaj więcej…