źródło zdjęcia: sxc.hu
W dniu dzisiejszym, to jest 16.04.2009 r. odbyło się zebranie Koła Gospodyń Wiejskich, na 26 członkiń było obecnych dziesięć Pań. Jak łatwo policzyć, nieobecnych było 16 w tym z-ca Przewodniczącej Pani Anna Bakalarska. Nie było również nikogo z młodzieży a sprawy tam omawiane również jej dotyczyły. Pani Przewodnicząca Barbara Sadowska nakreśliła w skrócie zadania członkiń KGW związane ze zbliżającą się
Sycowicką Sobótką, dotyczyły one głównie kulinariów. Następnie Sołtys poprosił o udzielenie głosu i przedstawił zakres najpilniejszych przedsięwzięć a także zwrócił uwagę na występowanie jeszcze wielu niewiadomych. Do niewiadomych tych zaliczył brak potwierdzenia przez Niemców z zaprzyjaźnionych wsi przybycia na nasza imprezę. Również nie mamy jeszcze informacji co do przybycia Niemców, byłych mieszkańców
Sycowic.
Czytaj więcej...
16 Kwi
Najpierw byłem Niemcem, a później Polakiem!
źródło zdjęcia: Cezary Woch
Franciszek Kryniewiecki część 1 Kiedy po raz pierwszy, niespodziewanie zjawiłem się w domu Pana Franciszka Kryniewieckiego, starsza miła Pani powiedziała: Franciszek jest na polu i sadzi ziemniaki, ma jeszcze trochę innych wiosennych prac polowych ale jak je skończy, chętnie z Panem porozmawia… . Na pewno? Może Pan być spokojny! Jest połowa maja 2007 roku. Będów. Mój dziadek był Polakiem i przyjechał przed pierwszą wojną światową z Minikowa pod Poznaniem, do pracy w majątku w Bledzewie. Po śmierci babki ożenił się z Niemką, która była wyznania katolickiego i która dla mojego Ojca była macochą. Ojciec już w czasie pierwszej wojny światowej służył w niemieckim wojsku we Francji. Tam został ranny za co później otrzymywał rentę. Po zakończeniu wojny ożenił się w Lubniewicach z moją Matką która była również Niemką, a ja urodziłem się tam w dniu 16 września 1928 roku. Mój Ojciec był trzecim mężem mojej Matki. Pierwszy Jej mąż zginął w czasie pierwszej wojny światowej pozostawiając trzy córki: Fredę, Martę i Elizabeth. Drugiego nie wspominała najlepiej bo nadużywał alkoholu i wkrótce zmarł pozostawiając jedną córkę Elzę i dwóch synów: Gerarda i Maxa. Z moim Ojcem miała dwoje dzieci, mnie i o dwa lata starszą siostrę która do dzisiejszego dnia mieszka w Będowie i nazywa się
Anna Meckaniak. Czytaj więcej...
Skomentuj jako pierwszy! | Kategoria:
Franciszek Kryniewiecki
źródło zdjęcia: dr Blumberg
Wybudowany w ramach Frontu ufortyfikowanego łuku Odry i Warty (Festungsfront Oder-Warthe-Bogen), bardziej znanego jako
Międzyrzecki Rejon Umocniony. Most położony na trasie Sulechów-
Krosno Odrzańskie, pomiędzy miejscowościami
Bródki-
Nietkowice. Został wybudowany w latach 1938-1939. Jest ostatnią budowlą hydrotechniczną wybudowaną na kanale
Ołobok. Ta budowla posiadała również stały żelbetonowy jaz, spiętrzający wodę pomiędzy kanałami 621 a 623 (ten połączony już z Odrą). Pierwszym pomieszczeniem w moście jest gazoszczelna sterownia które odpowiadała za ponowne wysunięcie przesła do pierwotnego stanu, kolejnym jest pomieszczenie z mechanizmami wyciągowymi i wałem pionowym który służył do ponownego wysunięcia przęsła mostu z zewnątrz przy pomocy nakładanego kieratu (obsługiwanego przez sześciu ludzi) na gniazdo w stropie.
Czytaj więcej...
źródło zdjęcia: czerwiensk.pl
Wiadomości, którymi dzielę się z Czytelnikami U NAS pochodzą z zestawienia, które sporządził na polecenie swojego ojca syn pastora Carla Wilhelma Schucharta – Franc Aleksander Constantin w 1890 roku.
Pastor Schuchart pracował w Nietkowicach przez 49 lat – od 1829 do 1878 roku. Dzięki jego staraniom naprawiono wał przeciwpowodziowy Odry w Nietkowicach, a w Będowie dobudowano brakującą część. Pracę przy wałach zakończono w 1856 roku. „Mojemu ojcu udało się uzyskać od rządu 3000 Rtlr na poprawę wału Odry. Wykonanie tego zadania nie byłoby możliwe, gdyby ojciec nie kupił ze swoich środków góry piasku należącej do chłopa Finke z Będowa” – pisze syn pastora.
Czytaj więcej...
źródło zdjęcia: czerwiensk.pl
Każdy z nas jest ciekawy co działo się w przeszłości w miejscowości, w której mieszka. Kto żył w tym czy innym domu, czym się zajmował, co pozostawił po sobie? Zadajemy sobie pytanie, dlaczego tak jest u nas dzisiaj. Odpowiedzi musimy szukać w przeszłości, a właściwie w tym, co po niej pozostało. Dotychczas o dziejach
Nietkowic wiedzieliśmy niewiele... W dokumencie pisanym w języku niemieckim znalezionym w księgach parafialnych
Nietkowic przez księdza Edwarda Szupera znajduje się informacja O pogodzie w roku 1739 :
” Był to rok bardzo mokry. Padało od początku maja do 22 lipca. Po nim nastąpił rok głodu. Już w październiku 1739 roku zaczął się przymrozek, który trwał do maja 1740 roku. Grunt był zamarznięty na ponad trzy łokcie. Do karmienia bydła brano słomę z dachów.” Czytaj więcej...
źródło zdjęcia: sxc.hu
Tuż przed świętami Bożego Narodzenia A.D. 2008, podczas kładzenia wodociągu w
Podłej Górze znaleziono ludzkie kości. Mieszkańców to nie szokuje, na takie dramatyczne pamiątki po 1945 roku miejscowi trafiają na każdym kroku. Na podwórku większości mieszkańców
Podłej Góry wystarczy wbić szpadel, by rozległ się chrzęst kruszonych kości. Ludzkich kości. To szokująca pamiątka po roku 1945.
Podła Góra to w tamtych, podłych czasach, było podłe miejsce.
Czytaj więcej...
źródło zdjęcia: nasza-klasa.pl
Moje Sycowice część 10 Kiedy w ogniu krwawych walk przetoczył się ryczący armatami i katiuszami frontowy walec, niezwłocznie na ziemię krośnieńską zaczęli przybywać jako pierwsi, polscy kolejarze i pocztowcy. Równocześnie z ich pojawieniem się, zaczęto tworzyć zręby administracji państwowej, przejmując władzę z rąk
radzieckich komendantów wojennych. Przejęcie
Krosna przez polską administrację miało miejsce 2 maja 1945 r. We wsiach i miastach sporo było jeszcze Niemców, którzy nie zdążyli ewakuować się przed nadejściem frontu. Większość z nich zupełnie zdezorientowana była jeszcze w szoku, nie mogąc pogodzić się z zaistniałą sytuacją i nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Chociaż zakończyły się regularne walki, to tu i ówdzie rozbrzmiewały pojedyncze, skrytobójcze strzały. Korzystając z okazji, zaczęli grasować zwykli bandyci i szabrownicy. Po lasach kryły się grupki rabujących i zdemoralizowanych wojną oraz gotowych na wszystko, żołnierzy niemieckich i radzieckich.
Czytaj więcej...
źródło zdjęcia: Mistrzu
Moje Sycowice część 9 Z przykrością muszę wyznać, że karty tego rozdziału pozostaną puste w części dotyczącej bezpośredniej relacji byłych mieszkańców wsi. Historię tej ziemi tworzyli ludzie i tylko Ci ludzie powinni dać świadectwo prawdzie. Do dnia dzisiejszego, chociaż już coraz mniej licznie, żyją byli przedwojenni mieszkańcy Sycowic i ich dzieci. Do dnia dzisiejszego, przynajmniej raz w roku, ich kilkudziesięcioosobowa grupa przyjeżdża tutaj, udając się na ziemię swoich ojców w pielgrzymkę sentymentalną. To w ich sercach i umysłach trwają
Sycowice takie, jakie były w czasie ich lat dziecinnych. Wędrując po dzisiejszej wsi, zapewne wspominają o tym, co było w niegdysiejszych czasach. Jakie były ich marzenia i plany, co robili rodzice, w którym domu mieszkali. Gdzie chodzili do szkoły, a gdzie na spacery, randki czy potańcówki. Czym zajmowali się sąsiedzi, jakie były „ich Sycowice”?
Czytaj więcej...
źródło zdjęcia: nasza-klasa.pl
Edward Gąsiewski część 7 W 1946 roku Józef Rusiecki z Rudziszek koło Wilna, który przed wojną miał ukończoną szkołę strażacką, założył w
Sycowie straż pożarną. Pamiętam pierwsze ćwiczenia z sikawką na podwórku mojego brata Janka. W roku 1947 wyjechał do Gryfowa Śląskiego i przez bardzo krótki okres strażakami dowodził Gimon a także mój brat Janek. Przez długi okres czasu a konkretnie przez prawie czterdzieści lat komendantem straży pożarnej w
Sycowie byłem ja. Moim zastępcą był Czesław Bałunda, fajny chłopak i dobry strażak, mieszkał tu gdzie dzisiaj mieszka rodzina Dydaków. Posiadałem w tym czasie wszystkie obowiązujące przeszkolenia poczynając od szeregowego strażaka a kończąc na kwalifikacjach komendanta gminnego którym byłem przez pewien okres. Zrezygnowałem jednak z tej funkcji z uwagi na swoje obowiązki w gospodarstwie.
Czytaj więcej...
źródło zdjęcia: nasza-klasa.pl
Edward Gąsiewski część 6 Historia Walczaków pochodzących z częstochowskiego jest nietypowa i bardzo ciekawa. Wojciech Walczak jako kawaler, już po pierwszej wojnie światowej w okresie letnim wyjeżdżał do pracy w Niemczech
„za chlebem”, a na zimę wracał do domu. Był przysłowiową
„złotą rączką”, bo wszystko umiał zrobić i był ceniony przez Niemca u którego pracował. Po pewnym czasie Niemiec zaproponował mu, że dobrze by było gdyby się ożenił i zamieszkał u niego na stałe, bo do pracy potrzebuje również kobietę. Tak też się stało i moja przyszła żona Walentyna urodziła się w Niemczech i tam pokończyła odpowiednie dla jej wieku szkoły, jedną siedmioletnią a drugą trzyletnią. Ta trzyletnia szkoła była bardzo praktyczna, bo uczyła prowadzenia gospodarstwa domowego, gotowania, pieczenia, szycia, wychowywania dzieci itp.
Czytaj więcej...